Tłumaczenia w kontekście hasła "eigenen Mutter" z niemieckiego na polski od Reverso Context: Wenn man dann heranwächst, entwickelt sich der Kortex und hemmt diesen verborgenen Sexualtrieb gegenüber der eigenen Mutter. In unserer Kultur ist es was Schlechtes seine eigene Mutter zu chcesz pogadać o ludziach którzy robią popieprzone rzeczyDu willst über Leute reden die beschissene Dinge tunIch habe gerade etwas bemerkt. Ich hatte dieses Gespräch nie mit meiner międzyczasie Oscar niedawno mówił o tym jak czuje sięszczęśliwy że dostał się spędzić jak najwięcej czasu jak to możliwe z własną matką zanim Oscar sprach vor kurzem darüber wie glücklich er fühltdass er so viel Zeit wie möglich mit seiner eigenen Mutter zu verbringen bekam bevor sie Kevin posłał robota by szpiegował piękną dziewczynę pod prysznicem to chyba jest ciekaw czegośWenn Kevin einen Roboter losschickt um ein hübsches Mädchen in der Dusche zu beobachten… schätze ichdass er neugierig auf etwas ist was er mit seiner Mom nicht besprechen przykro mi ale to trochę podejrzane że robisz ze tego taką sprawęchoć nawet jej nie znałaś. A sama masz problemy z własną tut mir leid aber es macht mich misstrauisch wenn du hier so ein Theater machstobwohl du sie nicht mal kanntest und solche Probleme mit deiner Mutter ciężkie było jejwewnętrzne zmaganie się o wiarę w prawdziwego Boga z własną matką przekonaną religijnie surową Żydówką która nie była w stanie zrozumieć chrześcijaństwa i była w swym najgłębszym wnętrzu przekonana że Edyta jej córka idzie na manowce i dopuszcza się zdrady Boga Ringen um den Glauben an den wahren Gott mit ihrer Mutter einer echten streng religiösen Jüdin die das Christentum nicht verstehen konnte und in ihrem Innersten überzeugt war Edith gehe den falschen Weg und begehe Verrat am Wahren był tylko potwierdzone randki filmowiec Lind gdy dotarli na Golden Globes razem w styczniu Gwiazda latek powiedział Hollywood: Para nie wydali żadnych informacji o dziecku ale Oscar wcześniej ujawnił że spodziewali się chłopca Tribute: Oscar niedawno mówił o tym jak czuje się szczęśliwy że dostał się spędzić jak najwięcej czasuIsaac nur bestätigt er war Datierung Filmemacher Lind als sie bei den Golden Globes kam zusammen im Januar Die Jahre alten Hollywood-Star sagte: Das Paar hat keine Details über das Baby freigelassen aber Oscar zeigte zuvor waren sie einen Jungen Tribut erwartet: Oscar sprach vor kurzem darüber wie glücklich er fühltdass er so viel Zeit wie möglich mit seiner eigenen Mutter zu verbringen bekam bevor sie zaburzenia zachowania są klasyfikowane jako nadmierne zachowania matki w braku nowonarodzonych szczeniąt lubMaternal Verhaltensstörungen werden entweder als übermäßige mütterliche Verhalten in der Abwesenheit von neugeborenen Welpen oder der MangelNarodzicie się na nowo staniecie się dla samych siebie ojcem własną matką waszym dzieckiem własnym werdet wiedergeboren werden ihr werdet echt seinihr werdet euer eigener Vater sein eure eigene Mutter euer eigenes Kind eure eigene że Sebastian Blood świętoszek z Starling City zabił własną matkę?Du glaubst dass Sebastian Blood der Heilige von Starling City- seine eigene Mutter getötet hat?- Er war der letzte?Wie empfinden Sie es dass Ihre Mutter gegen Sie ausgesagt hätte?Taki grzech oznacza głęboki związek z ciemnością ponieważ własna matka jest tą która zabija swe solche Sünde bedeutet eine Bindungeine sehr tiefe Bindung an die Finsternis weil es die eigene Mutter ist die ihr Kind umbringt. Wyniki: 565, Czas:
PREVIEW PDF. 1. Cudzoziemka Maria Kuncewiczowa. 2. Powieść ta ma specyficzną konstrukcję. Rzeczywisty czas trwania akcji to jeden dzień z życia Róży Żabczyńskiej. Jednocześnie powieść przeplatana jest retrospekcjami, obrazkami z wcześniejszego życia Róży, tak, że w gruncie rzeczy dostajemy pełną „biografię” bohaterki.
kochać się verb być w kimś zakochanym tłumaczenia kochać się Dodaj vrijen verb nl liefde bedrijven Nie mogę kochać się z kobietą, kiedy obok waruje niemiecki owczarek. Ik kan niet vrijen als er een Duitse herder bij is. seks hebben Kiedy kochałem się z moją żoną, kochałem się tak naprawdę z własną matką? Toen ik seks had met mijn vrouw, dacht ik toen aan seks met mijn moeder? de liefde bedrijven Wiedziałabym, że mój mąż kochał się ze mną z własnej woli. Ik zou weten of mijn man met mij de liefde bedreef vanuit zijn eigen wil. Kochamy się raz na 10 lat. We maken eens in de tien jaar een wip. opensubtitles2 Dobra, powiedziała sobie, właśnie kochała się z Farleyem Pucketem – dwukrotnie. Goed, zei ze tegen zichzelf, ze had net gevreeën met Farley Pucket; twee keer zelfs. Literature Kochaliśmy się. We hebben de liefde bedreven. Teraz wiem, że my dwoje, nawet walcząc, w pewnym sensie kochamy się ze sobą. Nu weet ik dat dit vechten van ons op een bepaalde manier ook de liefde bedrijven is. Literature Aż chciałabym zamknąć cię... W pokoju i kochać się z tobą bez przerwy. Dan wil ik je opsluiten... en steeds maar weer... en steeds maar weer met je vrijen. Czy kochają się, czczą i cieszą się sobą, kiedy jedzą po chińsku i wygrzewają obszerne małżeńskie łoże? Houden ze van elkaar, eren en liefkozen ze elkaar als ze Chinees eten en het zwoele echtelijke bed delen? Literature Kochać się z tobą, to jak jazda konna. Met jou vrijen is als paardrijden. Nie wiem jak ty, ale ja zawsze chciałem kochać się w dziale z damskim obuwiem. Ik weet niet hoe het met jou zit, maar ik heb altijd de liefde willen bedrijven... op de damesschoenenafdeling. Że chyba nigdy nie zdajesz sobie sprawy, kiedy kochasz się z kimś po raz ostatni. Ik bedoel... Waarschijnlijk weet je nooit wanneer je voor de laatste keer met iemand de liefde bedrijft.’ Literature Problem mamy polega na tym, że nigdy nikogo nie kochała tak głęboko, jak my kochamy się z Vinem. Het probleem met ma is dat ze nooit zo zielsveel van iemand heeft gehouden als Vin en ik van elkaar houden. Literature Wolałeś to, niż kochać się ze mną. Is dit wat je doet, in plaats van sex met mij? Kochanie się z tobą było czymś wspaniałym. Heerlijk om met je te vrijen. Kochamy się z Giovannim trzy, cztery razy dziennie. We vrijen drie of vier keer per dag. Literature Posłuchaj Michael, nie kochamy się z Korpusem... ale nie mam z tym nic wspólnego. Het PSl-Korps en ik liggen elkaar niet, maar ik heb er niks mee te maken. Ludzie i psy kochają się nawzajem. Mensen en honden houden van elkaar. Że obie kochałyśmy go bardziej, niż kochamy się nawzajem. Dat we allebei meer van hem hielden dan van elkaar. Literature Patrzył, jak kocha się z żoną, jej twarz promieniała szczęściem, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widział. Hij zag zichzelf de liefde bedrijven met zijn vrouw, en zij keek hemeIs op een manier die hij nooit eerder gezien had. Literature Kochałeś się ze mną co noc Een maand lang hield je van me opensubtitles2 Anna-Lena kochała się w chłopaku, który był stałym bywalcem klubu. Ze was in gezelschap van Anna-Lena, die verliefd was op een jongen die meestal in de hal rondhing. Literature Że będzie kochać się z nią przy świetle dnia, tak by móc ją widzieć. Dat hij overdag de liefde met haar zou bedrijven zodat hij haar kon zien als hij haar nam. Literature My potrafimy kochać się bez dotyku dłoni, bez spojrzenia. Wij kunnen ons ver- enigen zonder een aanraking van de handen, of een blik van de ogen. Literature Kocham siebie z całego serca. Ik kan oprecht zeggen dat ik van mezelf hou. Nie kochaliśmy się od narodzin naszego syna. We hebben niet samen geslapen als man en vrouw, sinds onze zoon is geboren. Najpopularniejsze zapytania: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M
Punk Rock. Zakochałem się w twojej matce Lyrics: Zakochałem się w twojej matce / Wiem, że głupio tak z ziomalem / Lecz ja zawsze już kochałem ją / Kiedy tylko ją ujrzałem / Chciałem

W tym samym czasie jej wyrodna matka Renata Ch. (40 l.) oddawała się bluźnierczym praktykom ze swoim dorastającym synem. Ostrzegamy! Ta historia jest tak przerażająca, że nie powinni jej czytać ludzie o słabych nerwach! A wszystko zaczęło się tak banalnie. Dokładnie 5 lat temu Renata Ch. zwyczajnie zaniosła zniszczone buty do zakładu szewskiego Karola K. Postawny, tajemniczy mężczyzna z imponującym wąsem od razu wzbudził dziką fascynację w kobiecie. Świdrując ją niepokojącym wzrokiem, opowiadał o swoich zainteresowaniach ziołolecznictwem i o tajemniczych, niemal magicznych praktykach leczniczych, jakie stosował. Zafascynowana kobieta, której nie układało się w małżeństwie, zaraz dała się zwieść temu potworowi. Działała, jakby rzucił na nią urok. Ich wspólne sekretne "seanse ziołolecznicze" szybko przerodziły się w dziki, namiętny romans. Kobieta zostawiła męża i pozwoliła temu szarlatanowi zamieszkać razem z sobą i dwójką dzieci. Seksualna niewolnica Tak zaczął się koszmar dzieci, których imion dla ich własnego dobra nie będziemy tu wymieniać. 12-letnia dziewczynka stała się obiektem "naukowych eksperymentów" bezbożnego lubieżnika. Zboczeniec otumaniał ją swoimi specyfikami, a następnie zmuszał do wyuzdanego seksu. Bezbronne dziecko stało się seksualną niewolnicą zwalistego potwora, który przy każdej okazji gwałcił ją na coraz to inne sposoby. Wśród koszmarnych seksualnych praktyk wpychanie gromnicy do odbytu to tylko jedna z "łagodniejszych". Matka gwałciła syna Na tym jednak przerażające orgie się nie kończyły. Bo kiedy Karol K. używał sobie do woli 12-letniego dziecka, jego matka oddawała się perwersyjnym, kazirodczym przyjemnościom ze swoim rodzonym synem! 10-letni wówczas chłopczyk też był "badany" przez zboczonego znachora. Karol K. orzekł, że chłopczyk przejawia "skłonności homoseksualne", z których musi zostać "wyleczony". Lekarstwem miał być seks z własną matką! Renata była do tego stopnia opętana przez tego potwora, że posłusznie zastosowała się do jego nakazów. I tak, kiedy w jednym pokoju mężczyzna dysząc obleśnie, gwałcił jej przerażoną córeczkę, ona, w pokoju obok, zmuszała do przeklętych przez Boga praktyk swojego syna. Po pewnym czasie zaczęli zmuszać dzieci do wspólnych orgii! Zemsta kochanki Ten przerażający koszmar z pewnością trwałby do dzisiaj. Budząca grozę historia wyszła na jaw tylko dlatego, że zboczony szewc poznał nową, młodszą i atrakcyjniejszą "pacjentkę" i swoje "magiczne zdolności" postanowił wykorzystywać na niej. Dopiero zdradzona i porzucona Renata postanowiła z zemsty opowiedzieć prokuraturze o budzących odrazę seksualnych orgiach. Nawet najbardziej doświadczeni śledczy nie mogli uwierzyć, kiedy słuchali odrażających zeznań kobiety. Lubieżnik Karol K. trafił już do aresztu. Prokuratura postawiła mu 5 zarzutów, między innymi obcowanie seksualne z nieletnią oraz podżeganie do odbywania stosunków kazirodczych. Grozi mu 12 lat więzienia. Ten bezczelny potwór nie ma nawet odwagi, aby przyznać się do winy! Prokuratorzy wzięli też pod lupę Renatę Ch. Wobec niej toczy się odrębne postępowanie. Oby również spotkała ją zasłużona kara.

Obserwując ciebie sama się tego nauczy! 5. Pokaż, że dobrze być kobietą. Dbaj o siebie i mów wprost, że sprawia ci to przyjemność. Nie zapominaj o tym, że nastolatki są niezwykle przenikliwymi obserwatorami. Nie ma sensu przekonywać córki, że ta powinna czerpać z życia pełnymi garściami, jeśli ty tego nie robisz. 6.

Skłamałeś żeby uniknąć spotkania z własną matką? Jeżeli to żołądkowo- it's gastrointestinal… You lied to avoid seeing your own pójście na konferencję medyczną z własną matką to marzenie każdego going to a medical conference with your mom is just every teenager's powinno to być trudne jak sądzę prowadzenie rozmowy z własną to żołądkowo- jelitowe… Skłamałeś żeby uniknąć spotkania z własną matką?If it's gastrointestinal… You lied to avoid seeing your own mom?Skłamałeś żeby uniknąć Jeżeli to żołądkowo- jelitowe… spotkania z własną matką?If it's gastrointestinal… You lied to avoid seeing your own mom?Jeśli nie chcesz rozmawiać z własną matką po prostu unikaj mnie jak to zwykle robisz. Karp w panierce migdałowej, czyli tradycyjne danie wigilijne w ekskluzywnym wydaniu. Moja matka jest zdania, że miejsce kobiety jest w domu, przy mężu i dzieciach, a ja wybrałam pracę, z czym ona nie może się pogodzić. Wyprowadziłam się na drugi koniec Polski – nie odwiedzamy się, nie dzwonimy do siebie. i Krystyna Pawłowicz, Robert Biedroń Lider partii Wiosna ma poważne kłopoty. Właśnie wypłynęła sprawa sprzed niemal 20 lat, o której Robert Biedroń jak najszybciej chciałby zapomnieć. Chodzi o sądowi spór z własną matką. Helena Biedroń 19 lat temu oskarżyła syna o znęcanie się nad nią i bratem Roberta - Krzysztofem. Ostatecznie doszło do porozumienia i dzięki temu sprawa warunkowo została umorzona. Teraz jednak kolejna kobieta zasugerowała, że Biedroń zachował się wobec niej agresywnie. To posłanka PiS - Krystyna Pawłowicz. Do traumatycznej rodzinnej historii pani Helena dziś nie chce wracać. Powiedziała nam tylko, że "to był straszny czas". - Mąż nie żyje już od 8 lat. Przemoc z jego strony w naszym domu była na porządku dziennym. Nasz dom przypominał wtedy piekło, a nie normalny, kochający się dom. Robiłam wtedy co musiałam, żeby chronić siebie, Roberta i resztę naszej rodziny przed mężem - wyznała nam Helena Biedroń (WIĘCEJ NA TEN TEMAT PRZECZYTASZ TUTAJ). Sam lider Wiosny twierdzi, że jest niewinny. - Zawsze kochałem i kocham moja mamę i nigdy bym jej nie skrzywdził. To najważniejsza osoba w moim życiu - powiedział Super Expressowi. Do zamieszania wokół rodziny Biedroniów odniosła się Krystyna Pawłowicz, która przy okazji rzuciła poważne oskarżenie. "Do mnie też się z pięściami szykował w ubiegłej kadencji" - napisała na Twitterze posłanka PiS. ZOBACZ TAKŻE: Pawłowicz chciała DOKOPAĆ wdowie po Adamowiczu. Została "ZAORANA"
Оሞоваш ишሳЖохኂጶիκаմо οкէд ςሊնу
Ρаሊ θσሣմև βиጮЫኯ ያекрιሖы теτощሁղኇ
Ըξሽኒ ф ቡοጮጮՈզ коларοщ
Вр иրыթፍЕրуኽ υዡ ዕ
Елу ኘሮսеШևፊ зυжիφоկω оրоςепоξ
Իб ጲαциኑԽ εγፉኺጮ
Edyp to kochający ojciec, który z całych sił pragnie, by jego dzieci go nie znienawidziły z powodu tego, co uczynił. Obawia się, że jego córki, jako owoce związku kazirodczego syna z matką, nie będą umiały odnaleźć w życiu szczęścia, którego gwarantem może być normalny związek z kochającym mężem. 10.
Dodane oceny: leon : 10, Victorio : 10, basia53 : 10, Lucja : 10, sandra4629 : 10Suma : 50Ilość : 5Miejsce w rankingu: 18177W rankingu brana jest pod uwagę Suma punktów. Zaloguj się, żeby móc oceniać. Wyświetlą się wtedy gwiazdki. Wskazują one na Twoją ocenę. Jeżeli są "puste" oznacza to, że wiersz czeka na Twój Michalec Londyński Kryminał Napisany Wierszem Film - Bezplatny ebook - Prolog Premier Wielkiej Brytanii: Za psychopatą z tego poematu wysłaliśmy siły specjalne. Uruchomiliśmy satelity i nasze siatki agenturalne. Namierzymy go zaprowadzimy przed sprawiedliwości oblicze. Na pomoc i dobrą wolę wszystkich ludzi liczę. Umieszczajcie proszę ten film na mediach społecznościowych. Twiterach, czy profilach Facebookowych Ta historia jest szokująca i wymaga wyjaśnienia. Rząd Jej Królewskiej Mości dąży do rozpowszechnienia. Prezydent USA: Dziś rano wysłałem bombowce strategiczne. Postawiłem na nogi nowo powstałe siły kosmiczne. Marynarka Wojenna jest w stanie najwyższej gotowości. Bo chcemy zaprosić poetę do nas w gości. Biały Dom jest w każdej chwili dla Pana otwarty. Zaś Pan specjalnego Medalu Kongresu jest warty. Prezydent Rosji: Czy wyście wszyscy na świecie pogłupieli. Poetę i Psychola natychmiast trzeba wsadzić do celi. Najlepiej wspólnej i niech tam sobie rozmawiają. I swoje zagrywki między sobą wyjaśniają. Kanclerz Niemiec: Republika Federalna wywrze na Unię wpływ dynamiczny. Żeby postawić poecie pomnik wyniosły i śliczny. Dołożymy starań by Poeta dostał Nobla wyróżnienie. A jego dzieło nie odeszło zbyt szybko w zapomnienie. Przywódca Duchowy: Niech pokój zapanuje między narodami. Stop nienawiści, obdarzmy się kwiatami. Gangster: I o czym tu mówić na londyńskim bruku W szumie ciągłego deszczu, autobusów huku. Gdy schroniłem się pod skrzydła jej Królewskiej Mości. Bo miałem już dość polskiej rzeczywistości. Napiszę kryminał, dawno tego chciałem. Przez brak czasu plan długo odkładałem. Kryminał z założenia z gatunku klasycznych. Wielkie zbrodnie, kilka scen erotycznych. Dla wielu dialogi będą banalne. Bo nie padną żadne słowa wulgarne. Zero eksplozji, ale nie będzie też ładnie. Zakulisowych intryg poznacie bardzo wiele. Plugawy mechanizm trolli co w każda niedziele. Oddają się szatańskiej misji niszczenia. Niespełnionych jednostek sekretne marzenia. Co z nadmiaru ambicji, ale z braku zdolności. Są gotowi do każdej ohydnej podłości. Użyję poezji by postacie uczynić bardzo wyraziste. Czytelnik nie będzie musiał zgadywać zaiste, Kto jest zły a kto pozytywnego udaje. Metamorfoza Anioła co Diabłem się staje. Bez happy endu i nie zjawią się rycerze. Będzie klęska wszystkich bohaterów złożonych w ofierze, W ofierze ciemnej mocy na ołtarzu głupoty. Czytelnik zaś odkryje, że nie ma już ochoty. Rozpatrywać szczegóły wszystkich dziwnych kombinacji. Bo Normalny umysł nie jest w stanie strawić wszystkich informacji. Podanych z perspektywy rozbitych zwierciadeł, Odbijających światła we wszystkie świata strony. To w tym zagadnieniu tkwi ukryty diabeł. Który powiedział, że umysł do prawdy nie jest stworzony. I miał chyba rację, bo lubimy kolorowe złudzenia. Brnąc do punktu, od którego nie ma już odwrotu. Prawda nie wyzwala, jej prorocy są do zniszczenia. Przegrywając batalie z kanaliami bez honoru i polotu. Kryminał będzie miał tez wersje filmową. A ja zagram główną rolę osobiście. Matki będą straszyły dzieci moją mową. Negatywnego wysłannika piekieł oczywiście. Zło moich oczów wywoła u niewinnych koszmary Londyńskie kury przestana znosić jaja. Za mym czarnym płaszczem unosić się będą siarki opary. I tak do skutku aż rozpadnie się ta dziwaków zgraja. Intryganci bez wdzięku, kultury i klasy, Niezdających sobie sprawy z własnego prostactwa. Własne matki sprzedaliby dla kasy. Żyjąc wizją kariery wśród szemranego bractwa. Pojedynku poetów nie będzie w tym serialu. Rynsztok wypłynie z ust tylko tych pozytywnych. Nie będzie czystych reguł i nie będzie żalu. Po wypowiedzeniu wszystkich słów agresywnych. O imperium kłamstw moja autobiografia. Atmosferę grozy podkręci scenografia. Wątki Bedę wybierał według własnej wygody. Deszczowy kryminał o ciemnej stronie mody. W filmowej wersji tego poematu. Czerń i biel będą głównymi kolorami. Skorzystam ze sprawdzonego lat czterdziestych schematu. Z hollywoodzkimi estetycznymi kinowymi walorami. Miedzy czernią i bielą będą też odcienie szarości. Chociaż wierzę, że kolor ujawni się w słowie. Brudne sekrety mentalnej nagości. Demony ukryte w niejednej chorej głowie I oczywiście muzyka, bo bez niej nie ma żadnej akcji. Może nawet opera i afrykańskich bębnów uderzanie. Spokojny jazz czasem hard rock, element dekoracji. Zagrać na uczuciach dramatyczne wyzwanie. Szlachetny Jack Daniels będzie cichym gościem i doradą. Kubańskie cygara rozjaśnią umysł w chwilach zwątpienia. Tak zaczynam swoją spowiedź świętokradczą. Od której słuchania krew w żyłach zamiera. Rozdział Pierwszy Wywiad z Gangsterem Pierwsza scena radiowe biuro, Siedzi dziennikarz z twarzą ponurą, Dookoła komputery, kabina dźwiękowa. Siadam za stolikiem, mina pokerowa. Wyciągam butelkę, kubańskie cygaro odpalam. On chce reagować, ja mu nie pozwalam. To moje pięć minut Panie Redaktorze. I radzę nie przerywać monologu mojego. Chciałeś mnie wysłać dziurawią balią przez morze. A my gangsterzy mody nie lubimy tego! Zwłaszcza tacy jak ja, bardzo negatywni. Którzy tak naprawdę stali się asertywni. Zwłaszcza reagując na takich jak Pan. Co pokazali mi jak wygląda Cham. Proszę się nie obrażać, nie jest Pan jedyny. W elitarnym gronie waszej pozytywnej rodziny. Ludzi co naprawdę wierzą, że robią nie wiadomo jaka karierę. Na szczęście ja mam styl i klasę i chętnie się podzielę. Z Szanownym Państwem i słuchaczami. Dziwną historią, która wydarzyła się za kulisami. O tym jak się Pan kreteńsko zachował. Bezmyślnie namieszał i jak tchórz się schował. Brnąc w tę dziecinadę, którą wy nazwaliście dyplomacją. I skończyło to się dla was kompletną kompromitacją. Niestety takich dyplomatów kilku przerobiłem. W pewnym sensie się do tego przyzwyczaiłem. Widząc tych wielkich co na mój widok uciekają. Zapewne się strasznie czegoś obawiają. Wygląd mam groźny, nie przeczę, gangstera urok osobisty. Ja muchy bym nie skrzywdził to fakt oczywisty. Może czasem zjadam ludzi, ale tylko niepalących. Racjonalnie żyjących i umiarkowanie śmierdzących. Pana nie dotknę, bo nadmiar tłuszczu jest bardzo niezdrowy. I ta Pana koszulka w barwach narodowych! Nawet tego nie potrafi Pan uszanować. Proszę w plemiennych grupkach się nie chować. To jest Londyn, miasto wielu możliwości. Twierdzi Pan, że jest obrońcą Polskości. Ja zawsze uważałem, że trzeba otworzyć się na świat, Pokazać innym czym jest polski kwiat. Publicznie obiecałem, że barwy narodowe. Ubiorę na każde modowe przedstawienie prestiżowe. Ale potem te barwy zdejmę, bo symbole są na wyjątkowe wydarzenia. I to co gangster londyński ma do powiedzenia. Czy naprawdę Pan wierzy, że imprezą w spelunie, W której bywalcy rzygają na ściany dla zabawy. A od zapachu ekskrementów prawie się frunie, Ze rzuci Pan na kolana wielkich z Warszawy? Opowiem Panu pierwszą historię. Niech Pan popatrzy na zdjęcie tej pięknej sali teatralnej. Jakież to bzdury, obelgi i niesamowite teorie. Tworzyli ludzie z tzw. kliki profesjonalnej. Nowoczesne nagłośnienie, wybieg i światła sceniczne. Wywołały sabotaże i komentarze obsceniczne. Nabijające się ze mnie, że robię pokazy w kościele. Zmasowana kampania hejtu a przeżyłem ich wiele. Prawda jest taka, że dla wielu zagrożeniem byłem. Z dnia na dzień wrogiem publicznym się stałem. W czasie, gdy sztuka była moim gwiezdnym pyłem. Konkurencja zaczęła rzucać obrzydliwym kałem. Tak naprawdę historia zaczyna się od jednego Trolla. Troll to takie zakompleksione włochate straszydło. A śmierdzących Trolli negatywna rola. To zachowywać się jak niewychowane bydło. O Trollu opowiem w rozdziale "Portret Psychopaty". Mały rąbek tajemnicy odsłaniam na raty. Wróćmy do tematu ludzi z londyńskich spelunek. Co każdemu na miesicie wysyłali meldunek. Prawdziwy projektant nigdy nie wystawia się w kościele! Pewna Brazylijka wysłała depesz wiele. Projektantka mody, ekspertka, znawczyni. Aż pewnego dnia zobaczyłem piękną Bogini... Tu jest zdjęcie Bogini Panie Dziennikarzu. Myślę, że Pan powinien golnąć dla kurażu. Ta Bogini to moja filipińska przyjaciółka. W stroju brazylijskiej projektantki między ławkami zatacza kółka. A cóż to za miejsce spyta Pan zaciekawiony? Nie mam pojęcia, dla mnie to wygląda jak Stadion Narodowy. A w kościołach widziałem projektantów bardziej prestiżowych. Dr. Pam Hogg, Vivienne Westwood i innych nietuzinkowych. I to jest dowód waszej ślepej nienawiści i głupoty. Kopiąc pode mną dołki, wpadacie w nie sami jak koty... Wywiadu jeszcze nie skończyłem Panie Dziennikarzu. Takich historii mam wiele w kalendarzu. Opisanych szczegółowo, nazwiska miejsca, sytuacje. I milo wiedzieć, że to ja zawsze miałem rację. Ja rozumiem, że chciał się Pan wylansować. I wszedł w świat samozwańczej londyńskiej mody. Ale mógłby Pan wiele spraw sprostować. I to byłoby dziennikarstwo najwyższej wody. Czasami warto w pierś się uderzyć, Z pokorą powiedzieć słowo przepraszam. Z niekompetencją własną się zmierzyć Do tego Pana serdecznie zapraszam. Intrygującą historię opowiem następną. Czas opisać osobę wyjątkowo wstrętną. Jeden z Pana przyjaciół dziwnych. Co wmawia setkom ludzi naiwnych. Ze on jest wielki i znany mody dyktator. Dla mnie to pozer i cienki prowokator. Cierpiący na narcyzm i wybujałe ego. Chociaż talentu nie miał żadnego. Do upadłego walczył z tym niewygodnym faktem. Nieobyty cham z bardzo kiepskim taktem. Ileż ten człowiek moich pomysłów skopiował! Czasem myślałem, że on zwariował. Do pewnego stopnia miałem z tego zabawę. Ale raz próbowałem skończyć te żenadę. Taka karykatura co zabija mody piękno. Która dla nas koneserów jest sztuką niebanalną. Koleś co myśli, że czuje jej piękno, A niszczy estetykę postawą nieprofesjonalną. Pan go promował, cóż Pana prawo. Wielu próbowało, nikomu niestety się nie udało. Naiwnie Pan oczekiwał, że będą bić Panu brawo. Bo wszedł Pan w modę, jak się Panu wydawało. Wszyscy popełniamy błędy, Ale wnioski trzeba wyciągać. Do dziś nie odkrył Pan, którędy. Do tej prawdziwej mody się doczołgać. Nigdzie was obu dżentelmenów nie widuje, A bywam na mieście w miejscach elitarnych, Może ciemny okular percepcje mi blokuje I udaje, że nie widzę takich bytów astralnych. O!! Cygaro zgasło, muszę je przypalić. Skosztować ponownie szlachetnego trunku. By ponowne brutalnie Panu dowalić. Na moje słowa nie ma ratunku. Och ten Pana gwiazdor, cóż za celebryta! A jak idzie ulicą o autograf nikt nie pyta. Cóż za niewdzięczność londyńskiego tłumu. A tyle zachodu i wirtualnego szumu. Ostatnio mnie widział lat temu kilka. Stanął jak wryty i ledwo oddychał. I chociaż była to tylko chwilka. Minute później już tylko umykał. Nawet nie powiedział mi dowiedzenia. Prawie swe nogi łamiąc na schodach. Nie mogąc znieść mojego spojrzenia. I Wiem, że Pan po takich wywodach, Rzuconych na żywo w Pana stacji radiowej. Też będzie długo dochodził do siebie. Rezygnując całkowicie z kariery modowej. Odnoszę wrażenie, że jest już Pan w niebie. Bo twarz zrobiła się Panu niebiesko fioletowa. Bo trzeba historie zbudować od nowa. Dosłownie słyszę, jak strzelają pańskie neurony. Te wasze bzdury są nie do obrony. Zacznę od tego zdjęcia dla żartu zrobionego. Z grupą znajomych po pewnej sesji zdjęciowej, Potem na fejsa niedbale wrzuconego. I cieszyłem się z popularności chwilowej. Wyglądam na nim trochę renesansowo. W tym budynku co przypomina małą Wenecję. I w którym mieszka mi się komfortowo. Bo jako Gangster mam dobra protekcje. Ale o tym później. Gdy zdjęcie zobaczył Pana ulubieniec I dorobek fotografa co w Wenecji była wielokrotnie Zachował się ponownie jak prawdziwy szaleniec. A po kilku tygodniach był we Włoszech przelotnie. Przedtem opublikował identyczne foto, ależ on przystojny! Pióro w jego masce miało więcej kolorów. Odniosłem wrażenie, że stanął do wojny. W tej dziecinadzie fałszywych pozorów. Psychologia tych zjawisk zawsze mnie dziwiła. Naśladownictwo gołym okiem widoczne. Nie pierwszy raz mnie zastanowiła Te pseudo mody zachowania mroczne. Czy ten projektant był kiedyś na szczycie? Absolutnie nie, prawdziwa moda o nim nie usłyszy. Na fejsbuku to artysta oczywiście w zenicie, Ale nikt profesjonalny go wyżej nie wytyczy. Przez zwykły brak talentu i oryginalności. Ja nie muszę podejmować w waszym stylu akcji. Bo wierzę, że mi wystarcza moich własnych zdolności. Chociaż wiem, że nigdy nie przekonam was do racji. I tak wszyscy brniecie w tej infantylności. Bo kiedy słyszę bzdury, że wasz Celebryta Stworzył Renesans w słonecznej Italii. Muszę westchnąć ze czyjaś dynia jest totalni zryta. I spytać niegrzecznie. Coście ludzie brali? Bo ja zwykły gangster, koneser szkockich wynalazków. I kubańskich cygar na kobiecych udach kręconych. Pozbywam się w ten sposób wewnętrznych zarazków, Ale tak jak wy, nie jestem pomylony. I patrzę tu na Pana z gniewu czerwonego. I chcę zadać Panu pytanie niebanalne. Jak to się stało, że pan człowiek ultra-religijny, Wciągnął się w przyjaźnie homoseksualne. Osobiście znam kilku i są ludźmi bardzo porządnymi, Pan natomiast wielki antyaborcyjny działacz. Wielokrotnie publicznie nazywał ich niegodnymi. Każąc im płacić pseudo-moralny haracz. Jednocześnie nie dostrzegł, że Pana odźwierny do mody świata. W mediach społecznościowych wstawia z blondynkami zdjęcia. A w rzeczywistości …za chłopcami lata... Do prywatnego życia innych nie mam zacięcia. Nie mam czasu zajmować się farmazonami. Dziwię się, że Pana znajomi na to swój cenny czas poświęcają. Niszcząc się wzajemnie ordynarnymi plotkami, A swego brudu za paznokciami nigdy nie dostrzegają. Jak ten Pana gwiazdor co walczy z panienkami, Bo podobno mu przystojniejszych chłopców zabierają. Osoba wypierająca się własnej narodowości. Urodził się w dalekim azjatyckim kraju. Ze śmiesznym akcentem, ale dumny z brytyjskości. Wielki celebryta, bo uciekł do raju. Jednakże, gdy odwiedza swój kraj prawdziwy. Odcina się od zgniłej Europejskiej moralności. Kontynuuje nieszczęśnik te życie na niby Kolor zmieniając w zależności od okoliczności. Bardzo wcześnie tę dwulicowość odkryłem, Aczkolwiek jednocześnie kierowałem się uczuciem litości. Miarka się przebrała jak to zdjęcie zobaczyłem Ręce mi opadły z poczucia bezradności. Tę koszulę dostałem jako prezent urodzinowy. Nie są one tanie. Proszę mi wierzyć. Stroje Projektantki ubiera niejeden celebryta prestiżowy. Ona zaś ma wiele sukcesów, które trzeba szerzyć. Szlag mnie trafi jak Pana ulubieniec. Projekt skopiował, swym nazwiskiem podpisał. Po raz kolejny odkryłem, że to szaleniec. A Pan sprostowania nigdy nie napisał. Moim zdaniem ten koleś z Pana wiary drwił. Na cmentarzu bez szacunku pochodnią wymachując. W Vodou ceremonii na grobach się wił. Symbol z mej koszuli bezczelnie parodiując. Dziwnych zbiegów okoliczności sporo zanotowałem. Inspiracje Vodou z moich prac graficznych. Bo zanim w modzie się przez przypadek znalazłem Wykonałem setki prac artystycznych. Mój osobisty mix wielu obserwacji etnicznych. Pochodzących z Afryki, część z mojej kurpiowszczyzny. Setki przeczytanych książek antropologicznych. Historia antyku i religijne schizmy. Tematy którymi się fascynowałem. Znalazły się też w mojej kolorowej modzie. W historii Haiti polski ślad promowałem. Poniekąd budując zamki na wodzie. "Świątynia Vodou" sprzed lat tytuł mej wystawy. Dla polskich legionów hołd mój szczery i prosty. Muzykę wykorzystaną dla wydarzenia oprawy. Kilka lat później pożyczył Pana projektant wspaniały. Osobiście nie wierzę w takie zbiegi okoliczności Widocznie taka jest rola kreatorów prawdziwych. Mam dosyć tej waszej dziwnej podłości. Zaprzeczania faktom i promowania prymitywnych. Z tego co wiem kliki Pana wykopały Och jak mi przykro Panie Żurnalisto. Dlaczego łaskawy Pan się tym nie chwali? A robił Pan dla nich robotę nieczysta. Nie Pan jeden. Mimo wszystko zawsze wierzyłem w wybaczenie. Nie jesteśmy święci, wszyscy błędy popełniamy Czasem warto dać szansę innym na odkupienie A czas podobno leczy niezagojone rany. Raz spytał Pan o wywiad, a ja się zgodziłem. Naiwny jak zwykle rękę podałem do zgody. Sekretów oczywiście ujawnić nie zdążyłem. Do wywiadu nie doszło, kolejny niewypał mody. Bo wywiad ten mógłby niechcący rozwalić intrygę perfidną. Budowaną przez lata za moimi plecami. O tym opowiem jak odwiedzę stacje inną. Bo Pan i Pana koledzy nie są dżentelmenami. Miał Pan okazje jako dziennikarz wejść na mody szczyty. W czasie jak na Fashion Scout Pana zapraszałem. Kolejny raz ujawnił Pan prymitywny umysł zryty. Bo stara konkurencja znów zaczęła rzucać kałem. Niestety wiatr na mieście jak zawsze szybko się zmienia. Konkurencji kompromitacja w całej rozciągłości. Pana wspólniczka niby od niechcenia. Zaprosiła mnie na jakiś konkurs piękności. Zareagowałem stosownie na tę paranoję. Dziękuję uprzejmie, ale postoje! Historia ostatnia na zakończenie. Chociaż rozmowa z Panem to czysta strata czasu. Zażyję szkocki trunek na rozluźnienie. I opowiem o pewnym psychopacie z lasu... Zadzwoniła do mnie i głosem przestraszonym. Spytała o spotkanie w miejscu oddalonym. Starała się mówić spokojnie, ale jej glos drżący. Sprawiły, że uznałem, że temat jest naglący. Przez telefon nie ciągnąłem wątku drażliwego. Ale spytałem o coś małego, zachęcającego. To psychopata, musisz być ostrożny. Nie tylko ja jedna odkryłam jak bardzo jest groźny. Dzięki Facebookowi wie o twym każdym kroku. Widząc ciebie na szczycie doznaje amoku. Twoje kontakty notuje i wiesza na ścianie. I w białej gorączce zaczyna zamętu sianie. Panie wielki dziennikarzu, to tylko wstęp mały. Kłopot w tym, że takie stokrotki czasem się zgłaszały. Bo w pewnym momencie stawały się ofiarami tego stworzenia. Wszystkie uwikłane w proces mojego niszczenia. Kilka takich ofiar arogancko przegnałem. Ale przedtem ich zeznania na taśmę nagrałem. Ja nie szanuję ludzi co się z wiatrem ustawiają. Najpierw ciebie niszczą potem aniołami się stają. Szanowny Panie dziennikarzu nie strugaj mi tu głupa. I przynajmniej raz zachowaj się jak facet prawdziwy. W pewnym momencie robiłeś za słupa. Nie wiedząc później jak wybrnąć, ty typie fałszywy. Zanim posprzątasz bałagan na mieście, Chociaż tacy jak ty do błędu się nie przyznają. Ale widzę, że w końcu dociera do ciebie nareszcie. Ze tacy jak ty szybko z rynku znikają. Jeszcze nie uciekaj Panie Twardzielu Bo historia modelki co do mnie zadzwoniła. Sprawiła, że zrozumiałem tło wydarzeń wielu. A ta sprawa się nigdy nie zakończyła... Wiec słuchaj! Nie wchodzę Panu w drogę i nie życzę sobie by. Pan i panu podobni mój dorobek szarpali. Bo mogę się zachować tak samo jak Wy! I wtedy imperium z kart szybko się rozwali. Do widzenia! Rozdział Drugi Portret Psychopaty Czasem go nazywam fanem najwierniejszym Manipulująca otoczeniem osoba okrutna. Cokolwiek robię online, on jest zawsze pierwszym. Sabotaże, dziwne plotki, osobowość butna. Moj prywatny psychopata, hiena wirtualna. Co wiesza moje zdjęcia na swojej brudnej ścianie. Jestem dla niego niczym boska istota astralna. Gdy zaczyna swe perfidne zaplanowane mieszanie. Ukryty w oparach psychicznej masturbacji. Przekonany o anonimowości samotnik na żer wychodzi w nocy. Autor niejednej obrzydliwej informacji, Kudłaty Troll co ma rozszerzone oczy. Tylko raz zaatakował w bezpośrednim starciu. Niestety publicznie przegrywa w każdym natarciu. Twarzą w twarz atakuje, ale tylko tych co wierzy, że są słabi. Takich miażdży bez litości, to jego bardzo bawi. W prawdziwej mokrej robocie wyręczają go akolici. Słabi psychicznie ludzie, zwyczajni, pospolici. Wmawia im, że są super inteligentni. Na jego szczucie tacy są bardzo ponętni. Taktyka tchórza, który zna swoje słabe strony. Zakompleksiony, zawistny, niedouczony. Bez cienia litości niszczy tych co go rozpoznali. I na jego sztuczki nigdy się nie nabrali. Schemat jest prosty, wręcz prymitywny. Zawsze się dziwiłem, że jest tylu naiwnych. Co podpuszczeni nagle kretynieją. Zaczynają się niszczyć, z dnia na dzień chamieją. Najgrzeczniejsi ludzie staja się nagle wulgarni. Niczym Zombie z grobowców, ohydni i marni. Logika przestaje istnieć, rozpad się zaczyna. Gdy emocje opadają to nigdy nie jest jego wina. Zniszczone reputacje, ofiar przerażenie, Gdy nagle odkrywają, że rozpadają się wieloletnie przyjaźnie. Z dnia na dzień coraz mniej ludzi na ich scenie. A oni wiedzą kto za tym stoi wyraźnie. Część się boi, część ze strachu znika. Najgorsza część udaje, że się nic nie stało. Na wielu z nich Psychopata dosłownie sika. Z mokrą głową wielu z nich z nim współpracowało. Jeżeli jakiś kryminolog słucha tego poematu. Na pewno powie, że to przypadek kliniczny. Potwierdzi tez tezę główną tematu. Ze psychopata to kłamca patologiczny. Który też ogląda ten Poemat i coś nowego knuje. Internet znów zagotuje się od moich zbrodni. Z rzezi niewiniątek nikt się nie uratuje. Ponownie znikną ludzie niewygodni. Profil psychologiczny konsultowałem ze specjalistami. Każdy zasypywał mnie rożnymi teoriami. Myślę, że wspólnie wniknęliśmy w umysł tego bandyty, Zastawiając pułapkę, w którą wielokrotnie wpadał. Bo myślał, że jest bezpiecznie w Internecie ukryty. Sam siebie wielokrotnie niechcący wielokrotnie wygadał. Akcja tego kryminału rozegra się w Londynie, Ale w tle będzie też kilka państw świata. Moja fascynacja tym miastem nigdy nie przeminie, Chociaż czasem uciekam do kraju wiecznego lata. Imperialne miasto, gdzie rządzą wielkie pieniądze, Tu spotykają się wszystkie perwersyjne rządze. Ale to też miasto piękna i harmonii. W tym mieście nie można mówić o monotonii. Tu zawsze coś się dzieje, nawet gdy szukam spokoju. Nierzadko w deszczu stawałem do boju. Upadki i wzloty, dziś dobro, jutro zło. Kapelusz, cygaro, wielkiego miasta tło. Kim była ta osoba co zadzwoniła w panice. Odpowiedz nigdy do prostych nie należała. Przez chwilę próbowała kariery w mody klice. Jednak po kilku próbach zrezygnowała. Londyńską modę dzielimy na prawdziwą i urojoną. Wyjaśnię różnicę w odrębnym rozdziale. Z urojoną modą mam wojnę utajoną. Gdzie moi przeciwnicy nie maja klasy wcale. Teraz przejdziemy do konkretów dziwnego spotkania. Wieczorną porą w londyńskiego deszczu strugach. W dyskretnej kafejce wysłuchałem jej opowiadania. Otoczeni dymem z cygar ukryci w świateł smugach. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem o moim Psychopacie. Zacząłem budować jego profil psychologiczny. Usłyszycie o nim na niejednej tutaj karcie Zachowam tej historii porządek chronologiczny. Kim, że była ta tajemnicza kobieta? Swego czasu przyjaciółka psychopaty. Co skłoniło ją, że odwróciła się moneta. I zwyczajnie sprzedała jego charakter chamowaty. Az się uśmiechnąłem, gdy pokazała kompromitujące zdjęcia. W zasadzie te zdjęcia widziało pól miasta. Perwersyjne sekrety naszego arcyksięcia. A jego agresja zawsze bardzo wzrasta, Gdy spytasz niewinnie co to takiego? Niszczył ją, bo odkryła tajemnice z jego komputera. Usłyszałem z jej ust coś niesamowitego. Sekrety działania internetowego blagiera. Ale po kolei Drogi Słuchaczu czy też Czytelniku Pozwólmy Trollowi w nienawiści się gotować. Okazało się, że ludzi zniszczył bez liku. Ze mną się nie udało, bo wiem, jak reagować. Ona wyszeptała Ten Troll o tobie wiele rzeczy powiedział. Ale tak byś się nigdy o niczym nie dowiedział. Żebyś przypadkiem rewelacji nie zdementował. I jego misternych gier nie zdemolował. Znikający ludzie, zablokowane telefony. Idioci powtarzający jego farmazony. Aż bańka pęka w pewnym momencie. Bo zjawiasz się w Vogue i jesteś na firmamencie. Wtedy jest chwilowa cisza, która zapowiada burzę Trolla. Jest szok i przebudzenie tych wmanipulowanych. Mija kilka godzin, do Trolla wraca samokontrola. I następuje nagły atak informacji wykreowanych. Oczywiście wszystkie bardzo negatywne. Ujawniające twoje oszustwa i gangsterskie sekrety. O twoich sabotażach historie agresywne. I aroganckim zachowaniu dziwne dekrety. Szum, który ma zamazać dawne intrygi Psychopaty. Plotki z dziwnych źródeł twoje sukcesy deprecjonujące. Napędzany zazdrością nędznik gburowaty. Wulgarnego cudaka działania niepokojące. Tworzy fajkowe profile w mediach społecznościowych. By oczerniać ciebie i stworzyć pajęczynę. Ludzie nie wnikają w brak logiki legend gotowych. Tak zarzuca na ciebie swoją pelerynę. Wysyła setki chamskich maili podpisywanych twym imieniem. By udowodnić jak bardzo źle jesteś wychowany. On kieruje się własnym psychologicznym zagadnieniem. Ze nikt nie jest odporny na jego szykany. Dziwne rzeczy mówi, że chcesz wejść w politykę, A moda jest chwilową do tego trampoliną. I ze on ciebie zniszczy, bo ma chytrą taktykę. Ze ciebie powiesi twoja własną mocną liną. Oczywiście On powiadomi wszystkie londyńskie redakcje. O prawdziwym charakterze twej niecnej działalności. On jest pewien, że wywoła spodziewaną reakcję. I zostaniesz zniszczony dla potomności. Słuchałem z niedowierzaniem tej opowieści. Do dziś mi się ona w głowie nie mieści. Oczywiście On zna wszystkie moje niegodziwe plany. A cały świat jest o nich natychmiast uprzedzany. Minimum dwa lata przed zanim o tym osobiście pomyśle. Telepatyczne zdolności tkwią w tym patologicznym artyście. Podziękowałem Księżniczce bardzo serdecznie. Jestem jej wdzięczny i będę wdzięczny wiecznie. Wielokrotnie się z nią później spotykałem. Dzięki niej o świeżych atakach zawsze wiedziałem. Pierwszy Anioł w mej siatce informacyjnej. Dzięki niej neutralizowałem idiotyzmy kliki dysfunkcyjnej. Bo z biegiem czasu twarze hejtu bardzo się zmieniały. Jedne znikały, inne się pojawiały. Najwierniejszym jak zawsze był mój Psychopata. Podążał moim śladem cale długie lata. Paradoksalnie próbując mnie wyeliminować. Coraz to nowych ludzi próbując wmanewrować Niechcący zniszczył tych wrogów, których mi sam stworzył. Na koniec sam siebie bezmyślnie pogrążył. Chciał być kimś w tej samozwańczej modzie. Skończył skompromitowany o kariery głodzie. Starzejący się Troll, samotny, pogardzany. Ośmieszony wielokrotnie przez to niezapomniany. Przy życiu go trzyma nienawiść bardzo szczera, Jak używając Internetu swe ofiary pożera. Czasem się ujawnia, ale szybko znika. Zemsta jego ofiar często go dotyka. Bowiem dawne ofiary stały się jego oprawcami. Niszczą go konsekwentnie jego własnymi metodami. Wystarczy ze poczuję jego wirtualny oddech cuchnący. Mój instynkt Gangstera wysyła sygnał ostrzegający I mówię, że to Ja sznurki pociągam bez litości. Prowokuję bandytę do wyniszczającej złości. Bo Troll mimo szczerego wieloletniego trudu. Nieprzesadnych nocy i nieustannego brudu. Mimo, że wiele osób na wieki pogrążył. Ze mną nie dał rady, zwyczajnie nie zdążył. Chociaż dalej walczy i nie składa broni. Pozwólmy mu się kisić w prymitywnej woni. Człowiek, który nie potrafi maskować zawiści. Pozwólmy mu żyć w jego nienawiści. On się jeszcze pojawi i ciąg dalszy nastąpili... Rozdział Trzeci Gangster W Modzie Skaczę z tematu na temat Drogi Czytelniku, Wybaczcie, ale tematy rozdziałów są ze sobą powiązane. Jako Gangster w modzie widziałem brudu bez liku. Straciłem wiarę w ludzi i ich kariery nieudane. Istnieje wiele legend miejskich i nieporozumień wiele. A ja trzymając dystans mam zdanie obiektywne. Dla potrzeb poematu mej roli nie wybielę Opisze szczerze sytuacje agresywne. Powiem wprost, modę dzielimy na pewne segmenty. Tą z samego szczytu marzenie ambitnych. Powiedzmy, że to są demonstracyjne elementy. Zaś te jednostki możemy określić mianem wybitnych. Wierzymy, że to są szczęściarze, bo na okładkach ich widzimy. Wieża z kości słoniowej za wielkimi murami. Do tego statusu wszyscy dążymy. Niektórzy niestety nieuczciwymi metodami. Prawdziwa moda to może kilkuset ludzi. Ikony sukcesu, aczkolwiek sukces ma wiele definicji. Wyznacznik jakości, który mnie co rano budzi. By walczyć o podwyższenie własnej pozycji. Tu jest wymarzona popularność i wielkie pieniądze. Chociaż sława przyciąga też rzeczy negatywne. Nie oczekujcie ode mnie, że tych ludzi źle ocenie. Bo większość z tych ludzi naprawdę pracuje uczciwie. To nie prawda, że świat dano im na tacy. Stereotyp, z którym walczę od początku samego. Tak brak sukcesu tłumaczą ludzie nijacy. Jeśli jesteś dobry dojdziesz do swego. Drugi segment mody to ten, w którym się znajduję. To już prawie otwarte drzwi, jeden mały krok. Ale jeżeli ktoś szybkiego sukcesu oczekuje. Przegra, bo ten ostatni krok to więcej niż jeden rok. To jest już poziom prawdziwy i prestiżowy. Mam prawo być dumny ze mi się udało. Bardzo poważny wizerunek zawodowy, Chociaż wielu zazdrosnych tę pozycję podważało. Profesjonaliści to ludzie z mody żyjący. Chociaż często ich nie ma w mediach i na okładkach. Tysiące ludzi i każdy z nich ciężko pracujący. Mikro przedsiębiorstwa w wielu przypadkach. Ludzie podli co wierzą w siłę intrygi. Tu muszą zniknąć, bo tu jest tylko praca. Nie masz tego czegoś, szkoda twej fatygi, Ciężka praca i talent, tylko to się opłaca. Kasa ci pomoże, ale nie kupi ci pozycji. Gdyby to była prawda nie istniałbym wcale. Są dni, w których pada wiele propozycji, Wtedy hejterzy topią się w szale. Ich szał to gorzki chleb powszedni mój. Ostatnie ogniwo łączące mnie z przeszłością. Niejednokrotnie toczyłem z nimi bój. Samoobrona przed ich dziką niedorzeczną złością. To jest właśnie ten najniższy mody próg. Tu utknęli samozwańcy i inni psychopaci. Zapomniał o nich Diabeł, zapominał tez Bóg. Ludzie nieświadomi lub degeneraci. W mediach społecznościowych Olimpu Bogowie. W rzeczywistości zwykli tani pozoranci. Wierzą, że o ich absurdach nikt się nigdy nie dowie. Aczkolwiek sami wiedza, że są niewiele warci. Choćbym miał pistolet do głowy przystawiony. Ja Londyński Gangster prawdę powiem niestety. Niejednokrotnie przez tych ludzi bylem niszczony. Ich wielkich ekspertów, zmilczany przez gazety. Jaka jest różnica między budowlańcem. A pseudo-ekspertem z tego środowiska. Budowlaniec kończy rok z dodatnim balansem. W czasie, gdy eksperci utknęli w blokowiskach. Gdy potrząchniesz mocno celebrytę takiego. Polecą drobne i niespłacone karty kredytowe, W dziurawych butach nie starcza do pierwszego. Ale na temat innych maja zdanie gotowe. Żyjąc na zasiłkach Rockefellerów grają. Zaskoczyła mnie ta liczba pozorantów bezczelnych. Co z ludzi pracujących okrutnie się naśmiewają. Obrzydliwa hipokryzja graczy niesamodzielnych. Silni w grupie, poza nią nieporadni i słabi. Sfrustrowani beznadzieją, knujący po nocach. Jeżeli ktoś wrażliwy na ten fałsz się zwabi. Zostanie zadziabany na ich własnych oczach. Środowisko udające przyjaciół, gdy się ich nie widzi. Za plecami niszczące siebie zwyczajnymi plotami. Jeden drugiego szczerze nienawidzi. Nigdy niewyczerpani cichymi podchodami. Wszyscy to wiedzą a udają niewidomych. Zwyczajne chamstwo dyplomacją nazywając. Te kliki zniszczyły wielu niepokornych. Ponurym szambem na siebie rzucając. Widziałem prawdziwe talenty co w tych klikach utknęły. Wspaniałych artystów co na sławę zasługują. Z przerażeniem patrzyłem jak oni się ugięli. Myśląc ze się z nimi na szczyty wypromują W tych kręgach musisz działać według nudnych schematów. Gdy zrobisz coś innego rusza maszyna niszczenia. Mogę opisać wiele interesujących tematów. O pseudoekspertach co mają wiele do powiedzenia. Wsadzić wszystkich do pudla ograniczonej percepcji. Skrzywienie zawodowe umysłów ograniczonych. Wyszydzenie każdej nietypowej koncepcji. Z użyciem języka od manier zwolnionych. Powszechne jest cudzych pomysłów kopiowanie. Uboczny efekt mediów społecznościowych. Rzucisz coś nowego, zaczyna się udowadnianie. Jak śmiałeś być lepszy od klik tak wpływowych. Pomysł jest nowy, ale oni go wykorzystają. Przetworzą do stylu przez nich rozumianego. Opinię autorytatywną jeszcze wyrażają, Ze zrobiłeś to źle a tobie nic do tego. Męcząca dziecinada z getta mentalności. Masz ambicje uciekaj od tej chorej kliki. To są Zombie zabijający sens artystycznej wolności. Nieustannych intryg wredne osobniki. Pewne osoby na dole samobójstwa popełniły. Zaszczute przez kliki, na które z obrzydzenia rzygać zacząłem. Biedne indywidualności co sens i wiarę straciły. Być może wtedy decyzje podjąłem. Ja gangster mody, któremu imponują erudyci. Widziałem zniszczonych w szpitalach zamykanych. Uświadomiło mi to, że te kliki to pospolici bandyci. Tańczący na grobach ludzi pokonanych. Od tego środowiska uciekłem rozczarowany. Spaliłem mosty, drzwi głośno zatrzasnąłem. Może dlatego jestem niepokonany. Bo się od tego szamba odciąłem Żal mi tylko tych ludzi co potencjał mieli. Utknęli w klikach, może tego chcieli Uciekajcie stamtąd, bo utoniecie w fekaliach. Moda prawdziwa istnieje w innych realiach. Uciekajcie. Bo zasługujecie na więcej. Rozdział Czwarty Tropem Psychopaty Obudziłem się pewnego ranka pięknego. I postanowiłem pójść tropem mojego ukochanego. Bo wszyscy moi czytelnicy wiecie. Większego nikczemnika niż ja na świecie nie znajdziecie. A samemu jest trudno I nudno na tym łez padole. Ściągnąłem wiec na chwile publiczną aureolę. I wkroczyłem do akcji pełen mojej słynnej energii negatywnej. Spodziewając się Psychopaty reakcji agresywnej. Chory Troll jak zwykle rzucał dookoła błoto. Bez klasy chamidło atakował zawsze nocą. Tchórz bez twarzy i klasy, tchórz bez honoru. Co ciekawe nigdy nie napotykał od swych ofiar oporu. Z podroży tropem po śladach psychopaty. Historia oczywiście wyszła plugawa. Facet nie nadawał się nawet do łopaty. Aczkolwiek jest to ocena łaskawa. Myślał, że jest wielki i utalentowany. W rzeczywistości nieszczęśnik patentowany. Recz się stała niesłychana, bo Psychopata sam siebie wsadził na bombę. A ja obserwowałem cala sytuacje I miałem minę niczym kolumbijski Hombre. I chociaż ostatecznie straciłem szacunek do ludzi, których zniszczył Psychopata. Bo ci sami ludzie z nim niszczyli innych przez cale miesiące wręcz lata. Dyrygowani jak kukiełki przez kudłatego wirtualnego Trolla. Otworzyli oczy dopiero wtedy, gdy przypadła im ofiary rola. Nie mówiąc nic, obserwowałem w ciszy I skupieniu to wszystko. Jak Psychopata stworzył wokół siebie gnojowisko. Nie musiałem długo czekać, bo okazja przyszła sama. Nagle na chwilę stała się głośna historia tego chama. Z zaskoczeniem śledziłem te dziwną epopeję. Pytałem sam siebie co się tutaj dzieje? Zachowując ciągle dystans I postawę neutralną. Zobaczyłem coś co powinno było wyeliminować te postać teatralną. Ale po kolei. Istniał sobie kiedyś kolektyw niezwykły. Chociaż to nie były moje klimaty. Bo jako gangster do luksusu nawykły. Rzadko odwiedzałem brudne komnaty. Członkowie tego związku imprezy w spelunie organizowali. Trochę tam śmierdziało, ale liczyła się idea. Może czasem jakieś tam biele proszki wciągali. Ale jak wspominałem to nie była moja sfera. Jeszcze wtedy o modzie nie myślałem. Plan na życie inny posiadałem. Chociaż namalowałem wiele obrazów. I rzeźb drewnianych wykonałem wiele okazów. To Gdybym był artystą to niestety umarłbym w nędzy. Dlatego gangsterem zostałem dla wielkich pieniędzy. Aczkolwiek już wtedy miałem na koncie kilka wystaw udanych. I moje obrazy były przez setki ludzi podziwianych. Pozwólcie Opowiedzieć o tej kolorowej organizacji. Nic do nich nie mam, aczkolwiek trzymałem się z daleka. Odwiedziłem ich dwa razy i nie widziałem ekscytacji. Nie mój styl, nie moja klasa, raczej dyskoteka. Aczkolwiek miałem do nich uczucia pozytywne. Przynajmniej coś robili konsekwentnie i uczciwe. Kolektyw artystyczny w spelunie organizowany. Czasem tam się trafiał jakiś artysta zabłąkany. W motywację takich ludzi raczej nie wnikam. Powiem wprost. Ćpunów i degeneratów zazwyczaj unikam. Wole truciznę szkocką lub w winie czerwonym podaną Białym winem poprawionym i rumem zakrapianą. Artystyczny kolektyw istniał nie wadząc nikomu. Mieli swoją misję istniejąc po kryjomu. Co miesiąc wystawa, muzyka I zabawa. Az tu nagle wyszła nieciekawa sprawa. Psychopata się zjawił, zrobili go członkiem rodziny. Malowane alfabetem Morsa obrazy wsadzili. Wtedy to Troll odkrył, że nie jest genialny. Styl artystyczny nijaki, wręcz prostacki i banalny. Bo kolektyw w spelunce wystawił kilku artystów naprawdę znakomitych. On Ich znienawidził więc stali się obiektem ataków jadowitych. Podstępna gnida rozpoczęła operacje sekretną. Ujawniając na końcu swą osobowość szpetną. Tak jak wszędzie, gdzie się zjawiał nagle zaczęto niszczyć się nawzajem. To się stało jego stałym obrzydliwym obyczajem. Negatywna energia rozeszła się między artystami. Podobno zaczęli obmawiać siebie za plecami. O tych plotkach wyjątkowo Troll najwięcej wiedział. Tu zadzwonił, tam coś wysłał, tam coś podpowiedział. Rozpadały się wieloletnie przyjaźnie I zaczęła się brutalna wojna. Każda noc wśród kolektywu była niespokojna. Aż na końcu Troll postanowił przejąć tę korporację. Pokazał swe zamiary, Udowadniał swe racje. Nagle chore towarzystwo oczy otworzyło. Chociaż wielu ludzi się po tym już się więcej nie zobaczyło Bo nie mogli patrzeć sobie w oczy odkrywając jak zostali zmanipulowani. Zbyt dużo nienawiści i pogardy między niedawnymi kolegami. Trolla wyrzucili I publicznie ogłosili, że to bandyta. Ze chamidło, plotkarz, złodziej o twarzy pasożyta. Okrutna była Zemsta Pasożyta na ludziach, którzy go kochali I w jego nieudanej karierze bardzo mu pomagali. Zaskoczyło mnie jak jego ofiary nagle walczyć przestały. Poddały się sile intryg tego samochwały. Na końcu wszyscy odkryli ze to oni są Bandyci. Kiepscy artyści, plotkarze, niemyci hipokryci. Pokonał ich Troll a oni sami zostali przykryci kurzem historii. Próbowali odbudować kolektyw jako ludzie wolni. Niestety po kilu próbach związek napisał rozdział ostatni. Nigdy nie zdołali wyjść z psychopatycznej pajęczej matni. Pozostał im marsz pogrzebowy I pogarda miasta całego. Które powtarzało, że zniszczyli Psychopatę biednego. Niektórzy z nich próbowali się ratować. I Trolla ze strachu po pietach całować. Totalny brak godności I obrzydliwy brak klasy. Olał ich totalnie tonami brudnej masy. Nalałem sobie wtedy szkockiego eliksiru niebiańskiego. Zaciągnąłem się słodkim dymem z cygara kubańskiego Wiadomości docierały do mnie z pewnym opóźnieniem. Bo byłem zajęty nowym zagadnieniem. Do upadłego kolektywu mam pewny sentyment. Bo zacząłem realizować pewien artystyczny eksperyment. Odkryłem, że moda to moja pasja zawodowa. I swoje życie zacząłem budować od nowa. Postanowiłem organizować pokazy ludzi utalentowanych. Mistrzów pędzla, muzyki I krawców doskonałych. Artystów znalazłem, niestety olali mnie projektanci mody. Bylem nieznany, zero doświadczenia wiec pojawiły się schody. Nie mając wyjścia stworzyłem swoją pierwszą mody kolekcję. I malowideł na tkaninach zrobiłem projekcję. Mimo sabotaży Psychopaty skandalicznie z kolektywu wyrzuconego. Pokaz się udał I dołączyłem do świata elitarnego. Z dnia na dzień stałem się organizatorem i mody dyktatorem. Chociaż wtedy bylem bardziej innych promotorem. To był czas wzlotów, sukcesów jak tez bolesnych upadków. Czas przychylnych tłumów, ale też I nieżyczliwych świadków. Niszczenie było niesamowite. Po latach odkryłem, że to był zawsze Psychopata. Poprzysiągł mnie zniszczyć I nie dawał za wygraną całe długie lata. W moim otoczeniu Ludzie się pojawiali I ludzie znikali. Mimo tego piąłem się systematycznie po szczeblach kariery. Atakowany przez swoje plemię umiejętnie omijałem wszystkie bariery. A każdy drobny sukces wywoływał negatywną falę. Często rzucałem ostatni grosz na niepewną szalę. Otworzyłem się na Londyn ze wszystkimi jego kolorami. Bo prawdziwe piękno miasta to ludzie z jego walorami. Ale nienawiść, z którą musiałem walczyć dnia każdego Sprawiło, że zrezygnowałem z roli organizatora modowego. Odbyłem kilka podroży zagranicznych. Wystawa w Neapolu. Zacząłem więcej malować. W Paryżu i na pięknym Rumuńskim Polu Towarzysko na tygodniach mody zacząłem brylować Party, Wystawy, Ambasady, żyć i nie żałować. W między czasie Psychopata I jego tymczasowi sojusznicy Próbowali organizować pokazy na londyńskiej szachownicy. Każdy ich projekt kończył się klęską totalną. Chcieli mi pokazać jak to się robi… a kończyli remizą banalną. Zawsze działał ten sam mechanizm co w upadłym kolektywie. Wzajemne niszczenie, plotki I nienawiść przez Trolla sterowana. Każda z tych imprez jest już dawno zapominana. A jej uczestnicy wstydzą się wyjść w świetle lamp ulicznych. Ścigani wspomnieniami rytuałów diabolicznych. Oczywiście wszyscy kończą ze zniszczoną reputacją. Jako plotkarze, chamy i negatywni oszuści przeżarci demoralizacja. Jest tylko jeden sprawiedliwy co zza kulis śmieje się z tych organizatorów. Tchórz i intrygant szukający sponsorów. Skąd ja to znam drodzy przyjaciele. Takich historii usłyszycie bardzo wiele. Gdy zrezygnowałem z organizacji mych eksperymentalnych pokazów. Zacząłem projektować modę z wykorzystaniem moich obrazów. Kolejny strzał w dziesiątkę I mojej osoby uwielbianie. Psychopata się zdecydował na sukcesu skopiowanie. Pamiętam owacje na stojąco I modelki dumnie noszące moje kreacje. Party, wystawy, piękne kobiety I egzotyczne wakacje. Do dziś mnie zapraszają na kielicha osoby z pierwszych stron gazet. Psychopata postanowił, że on też będzie mody projektantem. Uśmiałem się wtedy, bo wiedziałem jakim on jest dyletantem. Mniej więcej bylem już świadomy jego brudnych sztuczek I trolowania. Ale wiedziałem też, że on ma talent do samo sabotażowania. Że jest jak bomba, która prędzej czy później eksploduje. I samego siebie bezmyślnie zrujnuje i swoją operacje osobiście zepsuje. Czyli nie jest aż tak bystry jak to facet o sobie myślał. Aczkolwiek niejednego dość skutecznie w niebyt historii wysłał. Ale siebie też nie wypromował mimo szczerych chęci. Wiem, że do dziś marzenie o sławie i pieniądzach bardzo go nęci. On by odniósł sukces, ale dla niego uczciwa praca to totalna abstrakcja. Niestety niszczenie ludzi to jego chora pasja I życiowa satysfakcja. Wiec wróćmy do jego Mody. Wiadomość poszła na mieście. Ze zobaczymy utalentowanego projektanta nareszcie. Wynajął Irlandzkiego Geja do promowania kolekcji. Człowieka porządnego, aczkolwiek bez koneksji. Kooperację z utalentowaną zawiązał krawcową. Twarzą kolekcji uczynił blondynkę nieszablonową. I tak zaczęła się historia, która przysłoniła upadek kolektywu słynnego. Widziałem powrót oblanych jego moczem co nagle wrócili do niego. Nie skomentuję tego, aczkolwiek by wypadało. Te szemrane towarzycho zawsze mnie odpychało. Nie wiem na jaką karierę w jego blasku ci ludzie liczyli. Widocznie za mało w przeszłości się sparzyli. Krawcowa uszyła sukienki na zasadzie spółki pięćdziesięcioprocentowej. Modelka o niebieskich oczach wzięła udział w śródziemnomorskiej sesji zdjęciowej. I… Tenże wielki utalentowany mody dyktator … Wystawił się sam na trzech pokazach jako stuprocentowy kreator. Irlandzki Gej kolekcję zaaplikował na jakiś konkurs modowy. Zapowiadało się na międzynarodowy sukces odlotowy. Kolejna sesja zdjęciowa na londyńskich ulicach. Z której wyeliminowano wspólniczki o zaszokowanych licach. Krawcowa I modelka traumy doznały nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji. Coś tam zaczęły mówić I początkowo nikt nie przyznał im racji. Psychopata dość skutecznie wyeliminował dziewczyny by dużo nie mówiły. Aczkolwiek dziewczyny przynajmniej w drugiej fazie ostro się postawiły. Jak zwykle zachowałem dystans, bo czułem, że skandal wybuchnie. Pewna projektantka z egzotycznego lądu odkryła ze Troll skopiował jej suknie! Nie jedną. Właściwie kolekcja okazała się plagiatem całkowitym. Tak sobie pomyślałem, że trzeba być chamem niesamowitym. Zdjęcia z sesji śródziemnomorskiej wyglądały identycznie jak te z dalekiego lądu. Ta egzotyczna projektantka chętnie daje swoje zdjęcia do wglądu. Trzymam z nią kontakt do dnia dzisiejszego. I wstyd mi, że ten złodziej pochodzi z plemienia mojego. Czyli, złodziej ukradł projekty nieznanej w Europie kobiecie. Nie spodziewając się, że ktoś to odkryje w Internecie. Nie spodziewał się też reakcji krawcowej co kiecki w spółce mu uszyła. Wykorzystana modelka też do akcji wkroczyła. I wybuchł skandal. Po raz kolejny Psychopata swoją twarz pokazał. Z krawcowej zrobił szmatę I jej udział w kolekcji prawie wymazał. Z modelki, która potem na wybiegach karierę robiła. Zrobił skrzyżowanie czarownicy I kobiecego debila. Ten sam mechanizm, On jest niewinny a one to oszustki. Bez klasy chamskie zazdrosne prostytutki. Na chwile karta się odwróciła. Irlandzki Gej od PR-u ze wstydu się palił. Część modelek uciekła. Z konkursu kolekcję ktoś po cichu wywalił. Bo jakże publicznie przyznać, że wielcy znawcy wsadzili kopię nieudolną. Do dziś im przypominam ich postawę głupią i bezwolną. Bo dobrze wiedzieli w co grają, a chcieli mi zagrać złośliwie na nosie. I tak sami upiekli się we własnym pieprznym sosie. Spytacie, dlaczego na nosie zagrać mi chcieli? Bo byłem konkurencją a Oni dotychczas poważnej konkurencji nie mieli. Cham Psychopata to złodziej - napisały krawcowa I modelka blondynka. Troll się ugiął pod presja skandalu, ale była to tylko chwilka. Przez następne miesiące niszczył je obie wirtualnie. Krawcową z samozwańczej mody wyeliminował totalnie. Nic niewinna kobieta została pozbawiona czci i honoru. Jej sytuacja to była mieszanka ciągłych łez i horroru. Niszczyli ją też ci sami ludzie, których zniszczył psychopata. Mechanizm, którego nie rozumiałem przez te długie lata. Co kieruje tymi ludźmi? Strach? Głupota? Po kolejnej takiej historii mam prawo mówić ze to chołota. Modelka się uchroniła a nawet przeskoczyła na poziom profesjonalny. I to ona pierwsza zatrzymała pochód Trolla tryumfalny. Do dziś Psychopata nie ma wstępu na żadną prawdziwą imprezę modową. Na niższym poziomie być może istnieje nadal z tą bandą niehonorową. Aczkolwiek tam tez na czarnych listach jest umieszczany. Ten sam mechanizm przeze mnie ciągle niezrozumiany. Kobieta o imieniu Anioł zaprosiła mnie na pokaz mody alternatywnej. Powiedziała mi, że zrobiła wszystko by nikt nie oglądał jego postaci negatywnej. Schemat fascynujący trwa. On niszczy a oni mu później pięty całują. I spokoju dla siebie od Trolla oczekują. I chyba już nigdy Troll swych sił jako projektant nie próbował. Zbyt leniwy by uczciwie tworzyć wiec się tchórz gdzieś schował. Oczywiście dalej krążą jakieś chamskie maile jakoby przeze mnie napisane. Jakieś dziwne ohydne opinie jakoby przeze mnie wypowiedziane. I chociaż trzymam się jak najdalej od tego szambowiska. Bo nigdy nie byłem częścią ich środowiska. Miło jest wiedzieć, że Nieszczęśnik dba o moja popularność. Udowadniając wobec świata moją artystyczna marność I podziwiam mimo wszystko tego wirtualnego Trolla Za jego wytrwałość by wsadzić mnie do głębokiego doła. W tym naprawdę chłopak jest bardzo szczery. W jego operacjach jest może trochę fuszery Jednak nienawiść to najuczciwsza rzecz u tego człowieka. Pojawia się I znika. Planuje I ucieka. Irlandzkiego Geja, który pchał go i promował. Zniszczył bezlitośnie I żywcem pochował. Tak kończą wszyscy, którzy się mu przeciwstawiają. Nagle z dnia na dzień bezpowrotnie znikają. Na koniec czytelniku kolejna szokująca historia gangsterska. W tle oczywiście kudłate straszydło i jego osobowość ciężka. Otóż wymyślił On, że nie jestem autorem moich obrazów I moich sukieneczek. Ze jestem oszustem, który dobiera się do panieneczek. Oczywiście dobieram do panieneczek, bo ja kobiety bardzo lubię. I chociaż bez sukcesu czasem się między nimi zgubię. Kocham je wszystkie, zwłaszcza te bardzo wysokie. Niebieskookie blondynki I te egzotyczne czarnookie. Ale nie o tym chcę mówić wytrwali wielbiciele. Otóż mój Troll dostarczał dowodów bardzo wiele, Ze dzieła me malarskie jak tez i modowe Są zbyt rewolucyjne i zbyt odlotowe. Czyli są zbyt doskonałe bym podpisywał je moim nazwiskiem. Odkrycia swoje wzbogacał jak to Cham, wulgarnym wyzwiskiem. Więc rozpocząłem projekt, który zmienił organizacje mojej pracy artystycznej. Niczym szekspirowski autor sceny dramatycznej. Wyciągałem swe pędzle i farby w zaciszu mej chaty. Ogłosiłam, że mogę jeszcze raz namalować to samo dla Pana Psychopaty. Że mogę to zrobić na żywo otoczony kamerami I dziennikarzami. By każdy naocznie mógł się zmierzyć ze swoimi wątpliwościami. I zacząłem nadawać z mojego zaimprowizowanego studia telewizyjnego. Na żywo, bez cenzury. Bez komentarza specjalnego. W tle leciała muzyka a ja sobie szyłem i malowałem. Nic nie mówiąc w świat kolorowych fantazji odpływałem. I pojawił się ciekawy hejt, ale już znalem jego źródła. Anonimowy Troll słał wulgarne komentarze do mojego studia. Nie dotyczyły już zaprzeczaniu malarskich prac jakości. Dotyczyły wyglądu mojej nieskromnej gangsterskiej osobowości. Bo wiadomo wygląd autora wpływa na jakość jego działalności. Nigdy nie sadziłem, że musze się podobać jakiejś chorej osobowości. Mężczyzna jak mawiają może być od diabła troszkę ładniejszy. Ale to przecież ja jestem diabeł najprzystojniejszy! Czyżby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości z tego powodu? Nie sprawiajcie mi czytelnicy aż takiego zawodu. Oczywiście chamstwem z mojej strony było na żywo malowanie. I samego siebie szyjącego kiecki nagrywanie. I chociaż zrobiłem to bez komentarza swojego. Patrzyłem na nienawiść tłumu obudzonego. Ci sami co zaprzeczali autorstwu mojej gangsterskiej twórczości. Nie bardzo wiedzieli, jak wybrnąć dusząc się ze złości. Odkryto tym samym ciemną stronę mojej psychiki. Jak ja śmiałem odkryć karty wprost do publiki! Oczywiście Troll odkrył nagle, że wcale nie jestem taki wspaniały. Zaprzeczył sam sobie w sposób prymitywny, niebywały. Zapewne to jakiś aktor podobny niesamowicie. Malował moje kiecki A Ja tylko podpisywałem je skrycie. A tysiące ludzi, którzy na żywo mnie oglądali. Ulegli hipnozie I na moje oszustwa się nabrali. Jeżeli jakiś psycholog czyta mój kryminał wierszem napisany. Niech mi wyjaśni naukowo kto tu jest naprawdę porąbany. Do dziś nagrywam wszystko co robię. Taki już mam styl. Tworzę dokumentację I narzucam sobie bardzo duży dryl. Troll dał mi znakomity pomysł chcąc mnie pokonać. I tym samych sam siebie zdołał skompromitować. Plus tych samych idiotów co idą za nim bezkrytycznie. A potem mnie przepraszają, bo tak jest podobno dyplomatycznie. I odpowiem wam wszystkim szczerze bez zbędnej cenzury. Stuknijcie się młotkami w te wasze fryzury. Z mym słynnym gangsterskim negatywnym uśmiechem. Patrzę na wasze twarze wstrzymane oddechem. I powiem, że nie żal mi was I lubię, gdy Troll was eliminuje. Jak was poniża I przeciwko sobie szczuje. Jak tracicie kontrolę I poddajecie się jego woli. Zapominając, że od myślenia głowa nie boli. Udajecie, że deszcz pada a to płynie uryna. I waszego strachu cuchnąca wypocina. Zachowajcie godność, powagę zachowajcie. I od mojej osoby z daleka się trzymajcie. I tak Ja gangster negatywny, zbuntowany. Podobno bez talentu, ale w Vogue opublikowany. Podobno za duże pieniądze, bo przecież Vogue to biedne przedsiębiorstwo medialne. I potrzebuje zaniżyć swa rangę publikując moje sukienki nieprofesjonalne. Pomyślcie…. Psychopata będzie zawsze szedł moim śladem. Ja jestem na górze a on jest zawsze zwykłym dziadem. Chcąc mnie zniszczyć paradoksalnie daje mi dobre pomysły. Chociaż wiem, że jego iluzje co do siebie dawno już prysły. Oj pójdzie teraz w świat wiele negatywnych historii. Będę bohaterem niejednej spiskowej teorii. O moich oszustwach i morderstwach wiele usłyszycie. Nie jedna straszną wiadomością się zadziwicie. I wtedy zróbcie przysługę dla całej ludzkości. Zgłoście do Scotland Yard wszystkie moje niegodziwości. I jeżeli usłyszycie niechcący coś o mnie dobrego. Nie wierzcie w żadne słowo przekazu takiego! Bo to źli ludzie w ten sposób chcą mi zniszczyć wizerunek gangstera. Groźnego człowieka I szkockiego napoju konesera. A że ktoś się mnie boi to mile z jego strony. Czuję się zaszczycony I naprawdę doceniony. Scotland Yard Victoria Embankment, Westminster, London SW1A 2JL Rozdział Piąty Gangster W Polityce Obiecałam sobie, że to dzieło przetłumaczę na wszystkie języki. Oczywiście tymi, którymi biegle operuję Tak by ludzie z Europy i Ameryki. Zrozumieli, że w polityce siedzą same szuje. Nie zrobię tego wbrew sobie, bo ucierpi na tym nasze plemię. Prawdę powiem tylko wam, ale dla świata tylko pozytywy. Będę mówił, że jesteśmy narodem wybranym, który zbawi ziemię. Wspaniali, bohaterscy, inteligentni, zdolni do inicjatywy. Być może w wersji anglojęzycznej zastosuję cenzurę. I wytnę bez skrupułów fragmenty niektóre. Nic przeciwko mojemu plemieniu na międzynarodowej arenie. To jest pierwsze założenie polityczne, którego nie zmienię. Jesteśmy dobrymi ludźmi, aczkolwiek trzeba odsunąć kilku politykierów. Rządnych stanowisk i władzy nędznych klakierów i blagierów. I wybrać takich jak ja. Porządnych gangsterów! Którzy pokażą tej bandzie frajerów. Że naprawdę to są bardzo cienkie Bolesławy. Ja wam pokażę, jak kraść porządnie bez i bez zbędnej hipokryzji Jak być skorumpowanym w ciszy i na wizji. Naród zawsze krzyczy. Oszuści. złodzieje! Czyli jako gangster mam słuszną nadzieję. Że moje kwalifikacje w pocie czoła zdobyte należycie. Są wystarczające by się znaleźć na polityki szczycie. Bo dzięki Bogu, Diabeł mój prywatny wirtualny. Od lat buduje mi wizerunek niezaprzeczalny. I gdybyście przez przypadek usłyszeli o mnie coś dobrego. Nie wierzcie, bo to źli ludzie chcą mnie odsunąć od żłobu politycznego. I wstałem energicznie dnia pewnego słonecznego. Bo postanowiłam dołączyć do grona mężów stanu bardzo elitarnego. Przejrzałem szafę i najlepsze wyciągnąłem garniturki. Umyłem, ogoliłem, psiknąłem perfumami i obciąłem pazurki. Bo wiecie moi kochani przyjaciele i rodacy. Osobowość mą paskudną podaję wam na tacy. Gdy przez pomyłkę uczynię coś dobrego dla naszego plemienia. Nie mogę spać w nocy od wyrzutów sumienia. Łzy mi lecą same, zgryzota dopada. Publicznie się przyznać do tego nie wypada. Dzień bez zła jest dla mnie bezpowrotnie stracony. Gdy jestem negatywny, to jestem zadowolony. Nic mnie tak nie cieszy jak krzywda bliźniego. I ostatni grosz wyciągnięty od niego. Dlatego widzicie, polityka to świat dla mnie stworzony. Bo przyznam wam, że gangsterstwem jestem trochę znużony. To już nie ta energia i nie te młode lata. Gdy nocą śmigała moja ostra łopata. Jak zakopywałem w ogródku nieszczęśników ciała. By hodowla buraków mi się opłacała. I moje brudne dochody legalizowała inteligentnie. Bo niestety urząd skarbowy ściga mnie namiętnie. O spokojnej emeryturze czas pomyśleć trzeba. Zarabiać spokojnie na kawałek chleba. I szklaneczkę napoju bogów ze Szkocji. Do uspokojenia zbyt pozytywnych emocji. Wstąpiłem do związku politycznego. Bardzo otwartego i bardzo transparentnego. Ogłosiłem na lewo, ogłosiłem na prawo. Że dobrej prasy by się trochę przydało. Oczekiwałem, że prasa zaroi się od moich zbrodni. Ze przeciwko mnie wystąpią ludzie godni. Ze wszystkie brudy wypłyną z mojej przeszłości. I zostanę wymazany dla potomności. Z rozczarowaniem obserwowałem tę ciszę złowrogą. Może powinienem powiedzieć ciszą bardzo błogą. Gdzież byli ci dziennikarze, którzy prawdę o mnie znali? Gdzież się oni pochowali, gdzież się oni podziali? Czemu nie chcieli ostrzec nieświadomych obywateli? Czyżby wstrząsające historie o mnie zapomnieli? Kampanię wyborczą zacząłem ambitną podróżą zawodową. Pojechałem do Strasburga z ekipą międzynarodową. Odwiedziłem Radę Europejską by tam wygłosić odczyt o gangstera prawach. Do dziś nie rozumiem milczenia, które zapanowało w ławach. Jakaś konsternacja, cisza i szok niezrozumiały. Ale przemówienie w Parlamencie uznałem za wyczyn niebywały. Jak wyprać brudne pieniądze opowiedziałem otoczeniu. I co zrobić by się nie znaleźć za to w więzieniu. Początkowa konsternacja ustąpiła dyskretnej współpracy. Zgłaszali się do mnie politycy zachodni i nasi rodacy. Bo każdy miał coś w skarpecie przed małżonkami wymagającego ukrycia. Dolary, rubelki i euro wymagające dokładnego umycia. Debiut polityczny spektakularny i bardzo udany. Aczkolwiek wtedy nie byłem jeszcze wybrany. Zachęcony sukcesem do Londynu wróciłem. Do narodu na emigracji płomiennie przemówiłem. Siostry i Bracia, Towarzyszki i Towarzysze, krzyczałem głośno w eterze. Jesteśmy diasporą, która powinna być przy świata sterze. Obywatele i Obywatelki, Rondle i Czajniki. Zjednoczmy się razem w imię naszej Republiki. Stwórzmy międzynarodowy kartel kryminalny. Zorganizowany i silny niczym Gabinet Owalny. Jesteśmy na całym świecie i mówimy wszystkimi językami. Wielu z nas odniosło sukces i szczyci się zagranicznymi dyplomami. Czym może nam zaimponować jakiś senatorzy na czy skorumpowany poseł. Wywalmy tych ludzi, sami dorwijmy się do wioseł. Świata starczy dla nas wszystkich, ale będziemy nareszcie niepokonani. Skorzystamy na tym wszyscy: biedni i ci ustosunkowani. Musimy tylko usiać do stołu i zakopać topory wojenne. Obudzić miliony, które są jakieś nieporadne i senne. Jednostka może tylko popłakać na puszczy lub sobie pogadać. Lecz kilka tysięcy może ostateczny cios zadać. Nie musze oczywiście przypominać, że Psychopata działał. Widząc moje zdjęcia ze Strasburga dosłownie oszalał. Jego kudły eksplodowały na wszystkie świata strony. I zaczął znowu swoje wirtualne farmazony. Chamskie komentarze i profile fejkowe. Ten sam styl działania i prymitywne zagrywki propagandowe. Mówiłem: Dzień Dobry a komentarze, że oszukuję szpetnie. Że deszcz przecież pada i lada chwila mróz tęgi zetnie. Mówiłem: Dobry Wieczór Państwu czas podyskutować. A komentator, że jak ja śmiem tak chamsko ludzi prowokować. Na forum publicznym nie znajdziecie żadnej mojej chamskiej wypowiedzi. Bo wewnątrz mnie stoicki spokój wyrachowanego gangstera siedzi. Nie wyzywam, do argumentu dodaje statystyki i dowody. Nie obca jest mi ironiczna riposta na czyjeś ataki i wywody. Oczywiście pojawiały się chamskie maile jakoby przeze mnie wysłane. Drogi czytelniku już teraz wiesz przez kogo nadane. I w jakim celu jest to robione to też jasne i oczywiste. Jeżeli zobaczycie jakieś moje wypowiedzi wulgarne. Sprawcie źródło, które zapewne jest wirtualne. Niejeden pies ma na imię Burek i niejeden Jan Kowalski na świecie istnieje. I sobowtórów mam zapewne kilka tysięcy i każdy negatywną energią zieje. Media milczały, ale panika zapanowała w Londynie. Chyba wiedzieli, że moja pasja polityczna tak łatwo nie minie. Uwielbiałem dyskutować i jako człowiek oczytany. Byłem odporny na wszystkie internetowe szykany. Najwięksi przeciwnicy polityczni bali się w oko w oko ze mną rozmowy. Z uśmiechem i spokojem obalałem ich bezsensowne mowy. Moda, Sztuka, Polityka, książki i śliczne kobiety. To moje największe pasje życiowe niestety. Lub stety, bo to mi to dało siłę, to mi dało obiektywne spojrzenie. My gangsterzy kochamy harmonię, która daje duszy ukojenie. Dlatego jesteśmy silni tam, gdzie piękno nie istnieje. Tam, gdzie nie ma reguł a większość ludzi słabych nagle dziczeje. Wiedziałem, że moje pomysły na projekty międzynarodowe. Zostaną storpedowane i przez londyńskie kliki wyszydzone. Ale się nie poddaję i wierze naiwnie, że się wszyscy przebudzimy. I takie dziwne stronnictwa bez wyjątku na księżyc wysadzimy. Niestety siedzi w nas wszystkich jedna paskudna wada. Wielkie ego plus nieomylności własnej fałszywa zasada. Dlatego przegrywamy wierząc w kliki oderwane od rzeczywistości. Ludzi co myślą ze są kimś jak idą do Ambasady w gości. A to nie Ambasada rządzi w Jej Królewskiej Mości włościach. Nie jesteśmy kolonizatorami w brytyjskich posiadłościach. Świat mody sprawił, że kilka Ambasad londyńskich osobiście odwiedziłem. Pokazy, wystawy i niejeden szampan tam wypiłem. W placówce mego plemienia bywam tylko służbowo. Pilnować by wybory odbyły się honorowo. Rzecz nieprawdopodobna, którą powtarzam pełen dumy. Gdy jestem w komisji to zawsze przychodzą tłumy. Każdy chce zobaczyć mą negatywną postać osławianą. I uścisnąć mą rękę, wielokrotnie krwią poplamioną. Nie jesteśmy sami w wielokulturowości oceanie. I to jest moje utopijne polityczne zadanie. Nie jesteśmy jedyni, ale pierwsi na tej liście bądźmy. Wśród największych tego świata wspólnie zasiądźmy. Dążmy do muszkieterów zawołania słynnego. Jeden za wszystkich…I wszyscy za jednego. Dlatego jeżeli zobaczycie moją straszną twarz na plakacie. Nie wpadajcie w panikę i nie zamykajcie się w chacie. Postawcie grzecznie krzyżyk przy moim nazwisku. Wtedy wspaniałomyślnie nie dam wam po pysku. Pozwolę wam się uśmiechnąć do majestatu mojego. Bo po wyborach nie będziecie potrzebni już do niczego. Jeżeli zaś na mnie nie zagłosujecie. To na moją sympatię nie zasługujecie. Wtedy będę zmuszony wysłać zbirów umięśnionych. By wsadzić was do trumienek solidnie opancerzonych. Ewentualnie betonowe buciki wam założymy. I pod osłoną nocy w Tamizę wrzucimy. Dlatego Obywatelu powiem ci ku przestrodze. Nie stawaj gangsterowi na jego politycznej drodze. Potem walki ucichły i przyszła zaraza. Pomiędzy nami zapanowała niezrozumiała odraza. Złowroga cisza zapanowała na ulicach. Ludzie zaczęli chodzić w maskach i przyłbicach. Zamknięci w domach niektóre jednostki zwyczajnie wariowały. Dla mnie to był czas intensywnie niebywały. Dokańczałem studia uniwersyteckie więc pisałem eseje. Robiłem projekty udając, że nie wiem co się wokół dzieje. To nie był czas walki, to był czas przetrwania. Tej próby nie zdały wszystkie ugrupowania. Przygotowałem się do czasów skomplikowanych. Analizowałem setki ekonomicznych danych. Obserwowałem co się dzieje w polityce globalnej. Jak stajemy się elementem rozgrywki totalnej. Jak powoli wszyscy stajemy się wirtualni. Bezduszne numery i hologramy zdalnie sterowalni. Stary świat umarł i wkroczyliśmy w czas nowej epoki. Czy przetrwamy jako ludzie to problem głęboki. Ale to zależy od nas… Rozdział Szósty Ucieczka Gangstera Już jako wytrwany wojownik w bojach zahartowany Odparłem kolejny atak hejtu wściekły i zmasowany. Ze stoickim spokojem dokonałem selekcji. Wnioski wyciągałem z każdej takiej lekcji. Zapaliłem cygaro, butelkę otworzyłem. Stary plan zmodyfikowałem i nowy stworzyłem. Zapiski gangstera tajne i zaszyfrowane. Wszystkie moje wzloty i upadki szczegółowo opisane. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą a ja ciągle walczyłem. Nigdy się nie poddałem, nigdy nie stchórzyłem. Patrzyłem jak ci wszyscy co w me plecy sztylety wbijali. Ginęli w mrokach historii lub na mój widok uciekali. Niektórzy potem przychodzili ze współpracy propozycjami. Takich ludzi wywalam drzwiami razem z futrynami. Rzygać mi się chce na taki szczyt hipokryzji. Ludzi pozbawionych ideałów i klarownej wizji. Do dziś nie wiem, jak to zinterpretować? Postanowiłem uciec, postanowiłem się gdzieś schować. Mój kolorowy życiorys na nowo poddać renowacji. Stworzyć nową bazę do moich gangsterskich operacji. Wsiadłem w samolot i wylądowałem w najmniejszym afrykańskim kraju. Zawsze kochałem plaże i palmy teraz poczułem się jak w raju. Podobno jest to niebezpieczne, ale bez mego rewolweru i obstawy. Zwiedzałem kraj pieszo i bez żadnej obawy. Kraj był w przeddzień rewolucji i obalenia swego dyktatora. Wojsko stało na ulicach, wszędzie policyjna sfora. Kandydat opozycji wygrał wybory i o życie obawie. Skrył się w kraju sąsiednim zapominając o sławie. Gdy opuszczałem ten raj, Sąsiedzi szykował się do inwazji. Zostawiłem tam serce i postanowiłem wrócić przy najbliższej okazji. Obcokrajowcy nie byli tam przez władze mile widziani. Wszyscy przez swoje ambasady zostali ewakuowani. Na szczęście inwazja bez krwi rozlewu się odbyła. Okupacja sił zjednoczonych szybko się skończyła. Dyktatorowi spakowano walizki i wyjechać kazano. Wśród entuzjazmu obywateli demokrację budowano. Wróciłem i postanowiłem tam zostać na zawsze, pomysł radykalny. Ale bardzo realny i wbrew pozorom wykonalny. Londyn szalał, gdy niechcący wspominałem, że dom buduję dumnie. Kolejna fala hejtu, kolejne niestworzone kalumnie. Ale wtedy machnąłem ręką, bo idioci na zawsze pozostaną idiotami. Niektórzy mówili, że zniknąłem a ja zwyczajnie zająłem się cegłami. Największe moje marzenie powoli się realizowało. Widząc kawałek mojej afrykańskiej ziemi łzy w oczach miałem. Moje własne dwie palmy kokosowe, gdzie hamak rozciągałem. Cieszyłem się jak dziecko z drzewek mangowca. Nie mogłem się doczekać własnego bananowca. Zacząłem się uczyć języka miejscowego. Bardzo wspaniałego, śpiewnego i ekspresywnego. Zadziwiam miejscowych na upały odpornością. Tropikalne deszcze też witam z radością. Nawet moskity mnie nie gryzą, bo nikt nie ugryzie gangstera. Krew mam toksyczną, która szkocki napój zawiera. Słońce zawsze sprawiało, że miałem w sobie wiele energii. Jestem w stanie malować godzinami od niedzieli do niedzieli. Jako dziecko rzeźbiłem posągi i afrykańskie maski. Stoją sobie spokojnie w ogrodzie mojej matki. Teraz stworzę nowe na afrykańskiej ziemi. Nikt tej ekscentrycznej pasji nie zmieni. Moją ucieczkę zawdzięczam hejterom pospolitym Wbrew intencjom wyprowadzka jest pomysłem znakomitym. Pić poranna kawę nad oceanu brzegiem. Lub sok z baobabu posypany śniegiem. Ocean uspokaja, szum oceanu budzi umysłu potęgę. Podziwiam zachód słońca, gdy chowa się za horyzontu wstęgę. Gdy dokończę rezydencję zaproszę was wszystkich wirtualnie. Ten dom afrykański ma dla mnie symboliczne znaczenie. Mój prywatny Eden, ostatnie starcie, ostatnie rozliczenie. Obiecuję, że będę katował was zdjęciami. Na mediach społecznościowych wrzucanych setkami. Taki mój mały pstryczek dla wszystkim hejterów. Tych anonimowych trolli i bez twarzy bohaterów. Zwłaszcza jednego, który już zdążył odwiedzić wszystkie londyńskie redakcje. Gdzie wytrwale wyjaśnia moje zbrodnie i finansowe defraudacje. A historia o mnie staje się coraz bardziej nieprawdopodobna. Dlatego rozumiecie, że moja transparentność jest bardzo niewygodna. Pozdrawiam dziennikarzy z mojego plemienia. Czy nie wpadliście na to, że można was wsadzić do więzienia? Bo albo ukrywacie prawdę o mojej działalności kryminalnej. Albo sami tworzycie zbrodnie w tej waszej dziwnej ciszy medialnej. I tak źle i tak niedobrze, zakpił z was wasz informator. Na pewno was uratuje, gdy zapuka królewski prokurator. Cóż mogę powiedzieć. Wojny jeszcze nie wygrałem. Zmieniłem metody, ale nie zrezygnowałem. Jeszcze o mnie będziecie słyszeć wiele razy. Będę malował swoje kiecki i swoje obrazy. Zamknięty w mym świecie, w którym zawsze byłem zamknięty. Ogrodzony murem sztuki, do wrogów uśmiechnięty. Bo powtórzyłem już wielokrotnie w tym wstrząsającym poemacie. Żaden z was nie odniósł sukcesu w poruszanym temacie. Gubi was wszystkich wybujałe ego i czasem realizmu brak, Wojna na pozory dziecinna i głupia, jak złowrogi rak. Kocioł przygania garnkowi a ślepy i głuchy jest garnek. Nowotwór nienawiści co budzi was każdy piękny ranek. Jak trucizna was wszystkich zżera i może was łatwo pokonać. i niszczy wszystko co w spokoju możecie dokonać. Jeszcze macie czas na przebudzenie i wyjście z amoku. Zmianę priorytetów, bo skończycie w rynsztoku. Jestem Mafiosą a nie gołąbkiem pokoju. Może gangsterem się stałem po każdym bezsensownym boju. Z perspektywy czasu uwiadomiłem sobie, że nieszczęśliwi jesteście. Mali, zgorzkniali, nieznani na mieście. Albo raczej nieznani tam, gdzie tej sławy pożądacie. Tyle co mam do powiedzenia w tym całym temacie. Wszyscy ponieśliśmy klęskę niech nikt się nie łudzi. Moją porażką było rozczarowanie do bardzo wielu ludzi. Wiec zapalę cygaro ulubione z Hawany. Wzniosę toast do was wszystkich moi przeciwnicy. Dopóki walczę jestem niepokonany. Będę istniał do śmierci na tej szachownicy… Epilog Jak widzicie moi czytelnicy, jeżeli ciągle tu jesteście. Zakończyła się historia najgroźniejszego gangstera na mieście. I widzicie teraz, że można napisać kryminał brutalny. Bez Słowa na „K” chociaż to wyraz bardzo popularny. Nikt tu nie strzelał, nikt gardła nie podrzynał. Niestety kilku samobójstw nikt nie zatrzymał. To dla mnie wystarczy by złych co udział w tym wzięli. Nazywać po imieniu, bez żadnych ceregieli. Pokazałem wam mechanizm okrutny i wyrachowany. Kryminogenny, złowrogi, nie do końca zbadany. Piszę te dzieło jako ostrzeżenie ostatnie. Język mym orężem i niech tak zostanie. Działacie w cieniu i tam na wieki w milczeniu się ukryjcie. Nikt nie zna waszych nazwisk, ale poznać może. Nie ochronią was więcej wirtualne noże. Jako fikcja staliście się częścią literatury. A rzeczywistość jest gorsza niż poetyckie konfitury. A na koniec opowieści przygotowałem oficjalne oświadczenie I żądam by słów nikt nie wyrwał z kontekstu. Jest wśród nas gangsterów takie powiedzenie Nigdy nie zapominaj swojego tekstu. Literatura kryminalna rządzi się własnymi regułami. Fabuła, akcja i tworzenie obrazu. Jest to gatunek z twardymi dialogami A nikt z żyjących nie został wymieniony w dziele ani razu. Takie same prawa dotyczą tez kina sensacyjnego. Znanych z brutalności i niegrzecznego języka. Jeżeli ktoś twierdzi ze widzi kogoś w dziele podobnego. To chyba niestety siada mu psychika. Jeżeli ktoś szuka w mym dziele mowy nienawiści. Niech zamknie Netflix i firmę Amazon. Potwierdza to filmowcy i zwykli statyści. Takie bzdury mógł wypowiedzieć farmazon. Jeżeli ktoś zaczyna analizę poematu mojego. Niech nie zapomina, że to rozrywka bez znaczenia intelektualnego. Użyłem kilku słów o mocniejszym znaczeniu. Żeby wyjaśnić całemu światu wulgarnemu. Że wasze intrygi to miecz obosieczny. I tak mówiąc Cham, mówiłem ze to ktoś bajeczny. Idiota zaś to człowiek bardzo inteligentny. Troll natomiast to człowiek niezwykle majętny. Straszydło oczywiście jest piękny jak kwiat akacji. A jego Tchórzostwo to odwaga wynikająca z akcji. Dziękuje czytelniku ze dotarłeś do końca dzieła mego. Prawdziwego czy urojonego to bez znaczenia żadnego. Londyn Kwiecień. 2021

Nie zostajemy z tą wiedzą sami, na każdym etapie dostajemy zadania do wykonania mające na celu odbudowanie więzi ze sobą oraz z matką. Oto niektóre z nich, pokrótce opisane (w książce są omówione szerzej): Znajdź bezpieczne miejsce, gdzie spotkasz ludzi, którzy będą wspierać twój proces stawania się dorosłym.

Męża mojej byłej żony i ojczyma Zosi widziałem tylko dwa razy. Raz na komunii córki i na rozdaniu świadectw, gdy skończyła podstawówkę. Kiedy więc tamtego dnia zadzwonił o 5 rano, wiedziałem że, coś się stało. – Zosia? Boże… – Nie. Zosi nic nie jest. To Basia. Miała wypadek. Nie żyje… – Radek zaczął płakać. – Przepraszam. Pomyślałem, że powinieneś wiedzieć. Zadzwonię potem. Radek rozłączył się. Usiadłem na łóżku. Basia. Jak to możliwe? Zawsze wesoła, pełna życia… Na swój sposób ciągle ją kochałem. Cały ten czas. Nawet wtedy, kiedy miałem kochanki. Wiedziałem, że ją ranię, ale nie umiałem się powstrzymać. Basia wyrzuciła mnie z domu, gdy Zosia miała trzy lata. Z Radkiem związała się dwa lata później. I wyprowadziła się z Basią z Wrocławia do Wałbrzycha. Na początku starałem się mieć z córką kontakt. Zabierałem ją do siebie w co drugi weekend, w wakacje. Ale potem zamieszkała ze mną Ilona. Zosia ją denerwowała. Zacząłem spotykać się z córką tylko na kilka godzin. Kino, lody, plac zabaw. Potem Ilona się wyprowadziła, ale Basia uznała, że skoro wcześniej nie chciałem zabierać córki na weekendy, to i teraz nie muszę. W sumie tak mi było wygodniej, więc poawanturowałem się tylko dla zasady. Przez ostatnich kilka lat widywałem Zosię tylko w wakacje, i to przez kilka dni, może tydzień. Na resztę czasu wysyłałem ją na luksusowe obozy albo wczasy z moją mamą. Jak w jej szkole zorganizowali potańcówkę dla córek i ojców – zaprosiła na nią Radka. Zabolało. I chociaż przy mnie bardzo się pilnowała i mówiła o ojczymie „Radek”, wiedziałem, że na co dzień zwraca się do niego „tato”. Do mnie zawsze po imieniu albo żartem „ojciec”. Ale wiedziałem, że sam jestem sobie winien. Tak naprawdę, to byłem mu wdzięczny. Że się tak dobrze opiekuje moją córką. Razem z Basią stworzyli jej wspaniały dom. Rodzinę. Coś, do czego ja się nie nadawałem. A teraz Basi już nie ma. Zosia nie ma matki. Boże. Radek zadzwonił znowu dwa dni później. – Cześć. Pogrzeb Basi będzie w środę. A po nim Zosia zamieszka u ciebie. Jesteś teraz jej jedynym opiekunem prawnym. Dopiero wtedy do mnie dotarło, co oznacza śmierć Basi w moich relacjach z córką. To ja będę teraz za nią odpowiadał. To ode mnie będzie zależało, na jakiego wyrośnie człowieka… Ja nie dam rady. Spieprzę jej życie… Tęskniła za Radkiem; tak naprawdę on był jej ojcem Na pogrzebie trzymałem się z tyłu. Nie chciałem, żeby rodzice Basi i Radek widzieli moje łzy. Pomyśleliby, że to na pokaz. Sam nie bardzo rozumiałem swoje uczucia do byłej żony. Gdy kolejka składających kondolencje się skończyła, podszedłem do córki. Na mój widok wyswobodziła się z objęć Radka. – Jesteś tu. Myślałam, że nie przyjdziesz – Zosia przytuliła się do mnie. – Ja nie wiem, jak mam bez niej żyć – zaczęła płakać. Głaskałem ją po głowie i próbowałem uspokoić. Napotkałem wzrok Radka. Skinęliśmy sobie głowami. Widziałem, że cierpi. Miał do tego dużo większe prawo niż ja. Zosia wprowadziła się do mnie dwa tygodnie później, gdy skończył się rok szkolny. Tak się umówiłem z Radkiem. Uprzątnąłem dla niej mój gabinet. Wstawiłem nowe łóżko, szafę. Przez pierwsze dni Zosia prawie nie wychodziła z pokoju. Nic nie mówiła. Próbowałem z nią rozmawiać, ale ona tylko odwracała się plecami do mnie. Słyszałem, że w nocy płacze. Nie wiedziałem, jak jej pomóc. W końcu zadzwoniłem do Radka. – Ona cię potrzebuje. Przyjedź. Nie chce ze mną rozmawiać. Ja nie wiem, co robić. Proszę. Ledwo wszedł, Zosia rzuciła mu się na szyję. – Tato! Dlaczego nie mogę być z tobą? Ja tęsknię za mamą i za tobą. Ja tu nikogo nie znam. Ja chcę do domu… Proszę. Poszedłem na spacer. Gdy wróciłem, siedzieli w kuchni i jedli zupę. – Słuchaj, Jacek – odezwał się Radek. – Może byś się zgodził, żeby Zosia jeszcze przez chwilę pomieszkała ze mną. W Wałbrzychu ma koleżanki, kolegów. Będzie jej łatwiej. Tu nie zna nikogo. Tylko na jakiś czas… Ale to twoja decyzja. Zrozumiem, jak się nie zgodzisz. Wiedziałem, że tak będzie lepiej. Ale nie chciałem, żeby moja córka pomyślała, że tak łatwo z niej rezygnuję. – Radek, no nie wiem. Zosia musi zacząć się przyzwyczajać, że tu jest teraz jest dom… – Jacek. Proszę cię. To wszystko to za dużo dla mnie naraz… Tylko do końca wakacji. Proszę – do rozmowy włączyła się Zosia. Zgodziłem się. Pod warunkiem że w sierpniu pojedziemy razem do Chorwacji, tak jak planowaliśmy. Obiecałem sobie, że będę jeździć do Zosi co tydzień. Ale nie zawsze dawałem radę. W lipcu udało nam się spotkać tylko dwa razy. Nie wiedziałem, o czym z nią rozmawiać. Na pytania odpowiadała monosylabami. A tuż przed wyjazdem do Chorwacji Zosia zaproponowała: – Jacek… Wiesz, mam taki pomysł. Może Radek pojedzie z nami? On za siebie zapłaci, ale wiesz, Radek jest bardzo smutny. I zmęczony. Powinien gdzieś pojechać, odpocząć. Jak go poproszę, to się zgodzi. Dla mnie. Nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. To dość osobliwy pomysł, żebym spędzał wakacje z wdowcem po mojej eksżonie. Ale z drugiej strony – on miał z Zosią dużo lepszy kontakt niż ja. Może przy nim będzie mi łatwiej poznać moją córkę – tak pomyślałem. Pomimo okoliczności to był całkiem przyjemny wyjazd. Wynajęliśmy żaglówkę. Pływaliśmy od wyspy do wyspy. Po raz pierwszy od pogrzebu widziałem, jak Zosia się śmieje. Kilka razy wreszcie naprawdę porozmawialiśmy. O Basi, o tym jak się poznaliśmy, o jej narodzinach, jak się bawiliśmy razem, gdy była malutka. Zosia opowiadała mi o swojej szkole, przyjaciołach, o Radku. Gdy tego słuchałem i widziałem ich razem, stawało się dla mnie jasne, że takiej relacji z moją córką już miał nie będę. Na to jest już za późno. Zaczęło też do mnie docierać, że zabranie Zosi z jedynego domu, jaki zna, z jej miasta, od jej taty – to będzie kolejna zła decyzja. Że kolejny raz zrobię mojej córce krzywdę. Jednocześnie wiedziałem, że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli nie spróbuję zbudować z Zosią jakiejś relacji. Nie zastąpię Radka, ale może mogę jeszcze stać się kimś ważnym w jej życiu? Ostatniego dnia naszego urlopu zaproponowałem Radkowi pójście na piwo. – Musimy porozmawiać – wyjaśniłem. Radek zgodził się, choć patrzył na mnie podejrzliwie. Chyba się bał, że jestem zazdrosny i powiem mu, że ma zerwać kontakt z Zosią. Wypiliśmy w milczeniu po kuflu… – Radek. Przez te dwa tygodnie zrozumiałem, jak blisko jesteś z Zosią. Prawdę mówiąc, ona jest o wiele bardziej twoją córką niż moją. I wiem, że zawaliłem. Na całej linii. Z drugiej strony, wreszcie ją lepiej poznałem. I wiem, że to będzie moja strata, jeżeli nie spróbuję się do niej zbliżyć. I wpadłem na taki szalony pomysł. Przeprowadzę się do Wałbrzycha. Znajdę mieszkanie gdzieś blisko ciebie. W moim zawodzie znajdę pracę wszędzie. Zosia nie będzie musiała niczego zmieniać. Zostawiać ciebie i przyjaciół. A gdzie będzie mieszkać? Proponuję, żeby to ona zdecydowała. Zrozumiem, jak wybierze ciebie. Nie będę jej do niczego zmuszać. Jeżeli tylko będę mógł ją widywać… Radek schylił głowę. Wiem, że próbował ukryć łzy. Odetchnął głęboko. – Jacek, ty mówisz poważnie? Bo jak tak, to powiem ci szczerze. Jeśli zrobisz tak, jak mówisz, to to będzie najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś dla Zosi. Ona to doceni. – Jesteś pewien? Bo martwi mnie tylko, że uzna, że po raz kolejny ją odrzucam. I uciekam od odpowiedzialności. – Nie doceniasz jej. To naprawdę mądra i wrażliwa dziewczyna. Zrozumie. Obiecuję. Bardzo ci dziękuję. To wspaniały pomysł. Zobaczysz, nie pożałujesz tej decyzji. Na pewno. Gdy przedstawiliśmy pomysł Zosi, zobaczyłem, co oznacza u niej prawdziwa radość. Wyściskała mnie, wycałowała, a potem do wieczora podskakiwała i podśpiewywała pod nosem. – Wiesz, Jacek, ja ci pomogę znaleźć mieszkanie. Po drugiej stronie parku jest takie fajne nowe osiedle. Spacerkiem do nas 10 minut. Do mojej szkoły – ze trzy. Będę wpadać po szkole na obiad, bo akurat gotujesz lepiej niż Radek – trajkotała uszczęśliwiona. Po wakacjach Zosia poszła do swojego starego gimnazjum. Do stycznia udało mi się sprzedać mieszkanie we Wrocławiu. W Wałbrzychu kupiłem trzypokojowe mieszkanie w apartamentowcu z basenem i siłownią. Na tym osiedlu, o którym mówiła Zosia. Kartę wstępu załatwiłem i dla Zosi, i dla Radka. Bardzo się ucieszyli. Wiosną znalazłem pracę. Z taką samą pensją, jaką miałem we Wrocławiu. I z lepszymi warunkami, bo pracodawca nie miał nic przeciwko temu, żebym dwa razy w tygodniu pracował z domu. W te dni Zosia po szkole wpada na obiad. Odrabia u mnie lekcje, korzysta z basenu. W weekendy czasem u mnie nocuje. Wtedy Radek wpada na obiad. – Jesteśmy taką nowoczesną rodziną – żartuje Zosia, gdy w trojkę jedziemy na wycieczkę albo idziemy do kina. – Dwóch tatusiów i córka. Jacek, 44 lata Czytaj także: „Byłam wściekła, kiedy moje emerytalne marzenia zamieniły się w niańczenie wnuków na pełen etat” „Koleżanka zapłaciła mi bajońską sumę, żebym zaszła w ciążę z jej mężem i urodziła im dziecko, ale nie przewidziała jednego...” „Nauczyciele na zdalnym nauczaniu przerzucili CAŁĄ robotę na rodziców. Niczego nie tłumaczyli, tylko wysyłali zadania. Zajmowało mi to cały dzień” Niemowlę odkrywamy zawsze przez pryzmat własnych, najwcześniejszych wspomnień a wychowując je zapożyczamy rodzicielską postawę od naszych własnych rodziców. Potrzeba posiadania dziecka ma swoje źródło w tęsknocie za pierwotną miłością i każda matka odnajduje aspekty relacji z własną matką, gdy zaczyna się jej macierzyństwo. Dni przed Wielkanocą to czas porządków. Wietrzenie pościeli, trzepanie dywanów, mycie okien, pastowanie podłóg, usuwanie niepotrzebnych rupieci, starych ubrań. Syn mieszka za granicą. Jednak na Wielkanoc przyjeżdża zawsze do matki. Boże Narodzenie spędza z rodziną żony w drugiej ojczyźnie. Dwa razy matka była u niego. Źle się tam czuła. Obco i nieswojo, mimo dowodów serdeczności ze strony synowej i uciechy z dwojga wnucząt, bliźniąt Małgosi i Huberta, którego nazywa czule Hubciem. Nie chce tam więcej jeździć. Więc syn przyjeżdża do matki. Zjawia się dzień przed Wielką Sobotą i od razu zabiera się do pomocy w świątecznym sprzątaniu, choć ona już wypastowała podłogi, wymyła szyby, słowem zrobiła wszystko co trzeba. – Zobaczymy – powiada syn i zakasuje rękawy. Nawet chwili nie odsapnie po podróży. Otwiera szafę, przegląda stare ubrania. Wysuwa szuflady w komodzie. Przekłada kapy, poszwy, powłoczki na poduszki, prześcieradła. Dużo rzeczy odkłada na bok. Nie przepuścił wciśniętym na wieszakach w kącie obszernej, dwudrzwiowej szafy garniturom po świętej pamięci jej mężu, jego ojcu. – Po co to? – zapytał. – Tylko siedlisko moli! Patrzyła z bólem serca jak zwija ubrania i pakuje do niebieskiego foliowego worka. Zawczasu, w sklepie chemicznym, zakupił kilkanaście tych worków. Przetrzebił znacznie garderobę w szafie, jej sukienek też nie oszczędzał. Nadal buszował. Serwetki z kordonka, narzuty i firanki przeglądał pod światło. – Przecież mama tego nie używa! W ostatniej szufladzie odkrył własne ubranka z dzieciństwa. Rajtuzy, krótkie letnie spodenki, czapeczki z włóczki i rękawice. Sama robiła na drutach; wyprawiała go wtedy na zimowe kolonie do Rabki. – Tyle lat mama to trzymała – wyraził zdziwienie. Bez wahania przeznaczył do usunięcia. – Przecież to pamiątka – odezwała się słabym głosem. Nie słuchał jej wcale. Myszkował wszędzie. Taki zapamiętały. Przeszli do kuchni. Kucnął i zajrzał do schowka pod zlewem. Wielka patelnia do smażenia śliwek na powidła, wypalona. Durszlak dziurawy. Czerwony garnek miał poobtłukiwaną emalię, rdzę na dnie. Tak uznał. Sprawdził elektryczny czajnik i sokowirówkę. Działały bez zarzutu. Szedł jak burza. Pawlacza w przedpokoju nie przepuścił. Podstawił taboret i wyciągnął stamtąd brezentową zieloną płachtę, której świętej pamięci mąż używał do okrywania syrenki, parkującej na podwórzu. Wsunął rękę głębiej i znalazł pompkę do roweru, zapasową dętkę. Pompka popsuta, dętka sparciała, kruszyła się w palcach. Stała za nim i patrzyła na rosnący stos wyrzuconych rzeczy. Zasapał się, musiał chwilę odpocząć. Popił kompotu z suszonych śliwek. Specjalnie dla niego przygotowała. Bardzo lubił świąteczny kompot. Pawlacz został przepatrzony. Ale nie koniec na tym. Wtargnął do pokoiku, w którym sypiał jako chłopiec. Zatrzymał czujny wzrok na kolorowych obrazkach umieszczonych nad dziecięcym biureczkiem. Domek w górach przywalony śniegiem. Wawelski smok otwiera paszczę zębatą i zieje ogniem. Ułan w wysokim czaku z szablą w dłoni odzyskany z albumu wojska polskiego z dawnych czasów. – Bardzo ładnie rysowałeś... – zaczęła nieśmiało. Machnął niechętnie ręką i obrazki pozostały na ścianie. Wysunął karton ukryty pod łóżeczkiem. Były w nim jego zabawki. Wykładał zawiniątka w szarym papierze obwiązane sznurkiem. Przeglądał z pogardliwym rozbawieniem. Proca na rozwidlonym patyku. Zośka, czyli pęczek kolorowej wełny na ołowianym krążku. Scyzoryk o dwóch ostrzach, oprawka z kościanej masy, popękana i obtłuczona, większe ostrze złamane. Monety w metalowej puszce po tureckiej herbacie; drobniaki przywoził mu ojciec z delegacji służbowych do NRD, Czechosłowacji i innych demoludów. Bryłki bursztynu z Krynicy Morskiej. – Rupiecie – orzekł. Wyniósł karton do przedpokoju. Matka zauważyła, że coś po drodze schował do kieszeni. Chyba scyzoryk ze złamanym ostrzem. Przeszedł jeszcze raz po mieszkaniu i dokonał powtórnego oglądu. Na etażerce przy jej tapczanie spostrzegł stos numerów „Przyjaciółki”, tygodnika, który niegdyś prenumerowała przez lata. – Niedługo w proch się rozsypią! Wpakował do foliowego worka. Pełnych worków było już cztery. Upychał kolanem. Brał po dwa i schodził po schodach z czwartego piętra. Winda akurat popsuta. Matce w tym czasie udało się schować maszynkę do nabijania gilz tytoniem. Nie zauważył tego staroświeckiego przyrządu umieszczonego na telewizorze. Świętej pamięci mąż używał tej maszynki do porannego przygotowania sobie kilkunastu papierosów. Taki rytuał po śniadaniu w pierwszych latach małżeństwa. Później zarzucił papierosy z munsztukiem ręcznie napychane tytoniem i kupował gotowe w paczkach. A przed przylotem syna z Niemiec oddała na przechowanie pani Steni, sąsiadce, obrazek w złoconych ramach przedstawiający łabędzia i rusałkę wynurzającą się z wody w księżycową noc. Dostała obrazek od męża w pierwszym roku małżeństwa. Syna jeszcze nie było na świecie. Zakupiony został na odpuście w święto patrona parafii. Syn już poprzednim razem krzywił się na jego widok. Kicz. Jak powiedział. Nic nie odpowiedziała. Nie chciała go rozgniewać. Wybuchowy charakter odziedziczył po ojcu. Syn wrócił zdyszany z podwórza. Rozejrzał się. – Pojaśniało – powiedział z zadowoleniem. Jedynak, dobre dziecko. Dba o matkę. Kupił jej mikrofalówkę, której nie używa. Zmywarkę. Odkurzacz. Jednak prawdę mówiąc, przed każdym jego przyjazdem odczuwa oprócz radości znaczny niepokój. Co znów znajdzie do wyrzucenia? Bo poprzednim razem z odbiornikiem radiowym Aga przesadził. Stoi sobie to radio w dużym pokoju na półce meblościanki, przykryte serwetą z frędzlami. Popsute, nie gra. Dawniej świętej pamięci mąż co wieczór obracał gałkę; przesuwała się strzałka, rozlegał się charkot i przez ów hałas przedzierały się głosy w obcych językach. Wreszcie dawała się słyszeć polska mowa. Mąż wyłapywał audycje z zagranicy, których słuchanie było surowo zakazane. Nie zgodziła się na usunięcie zabytkowego radioodbiornika. – Ma stać tam, gdzie stało! – powiedziała podniesionym głosem. Syn popatrzył na matkę ze zdziwieniem. Aga pozostała na swoim miejscu. Zmierzchało, kiedy skończyły się przedświąteczne porządki. Zasiedli do kolacji. Przygotowała śledziki w oleju z cebulką, grzybową i pierożki z kapustą. Postu należy przestrzegać. Smakowało synowi, brał dokładki. Opowiadał o dzieciakach, Małgosi i Hubciu. Zdrowo się chowają. Czynił matce wyrzuty, że nie chce odwiedzać wnucząt. Zapraszał gorąco. – Zobaczy mama jak wygląda nasz nowy dom. Sami zaprojektowaliśmy wystrój wnętrza. Jasno i przestronnie. Klarowny funkcjonalizm. Żadnych niepotrzebnych gratów – popatrzył na nią z lekkim uśmieszkiem. – Kuchnia wygląda jak laboratorium. Każde urządzenie niezbędne i pod ręką. Wyrażała uprzejme zainteresowanie. Pomyślała sobie, że przesadnego zamiłowania do porządku nauczył się od Niemców. Jak to powiedział świętej pamięci mąż? Ordnung – mówił, kiedy sobie popił i pokazywał wytatuowany numer na przedramieniu. Zabrali go w ulicznej łapance w 1943 roku i do końca wojny siedział w obozie koncentracyjnym. – Zaznałem tego ordnungu, psia ich mać! – budziły się w nim ponure wspomnienia. Synowi zagrała w kieszeni komórka. Otworzył wieczko płaskiego pudełeczka, przycisnął odpowiedni klawisz i zaszwargotał po niemiecku. Pewnie rozmawiał ze swoją Hildzią. Skończył i zapytał: – A gdzie mama trzyma swoją, może pouczymy się trochę jak należy korzystać z telefonu komórkowego? Masz ci los, tylko tego brakowało. Tak to bywa. Syn jest nowoczesny. Matka staroświecka. Źródło:

Dopiero wtedy dowiedziała się, że mąż jest w związku z jej matką. Leandra opowiada, że przez długie lata walczyła z nimi o odzyskanie dzieci. Wspomina, że nie mogła zobaczyć maluchów przez długie miesiące. Mąż pozbawił ją nie tylko kontaktu z dziećmi, ale także zablokował jej dostęp do kont bankowych i telefonu.

Kto stoi za sukcesem sławnych twórców? Często nikt, ale równie często wymagający, potrafiący zmotywować lub zainspirować do pisania rodzic. Dziś o matkach, które miały znaczący wpływ na pisarzy. Z tym, że na ukształtowanie pisarzy, tak jak wszystkich ludzi, miały wpływ ich matki, chyba nikt nie będzie polemizował. Zarówno te wyjątkowo wymagające i surowe, jak również te łagodne, troskliwe i opiekuńcze nierzadko odgrywały decydującą rolę w wyborach pisarza. Próby sprostania stawianym przez nie wymaganiom czy - wręcz przeciwnie - zbuntowanie się przeciw nim pchnęły niejednego młodego człowieka w samo epicentrum zmagań z literaturą. Marcel Proust z matką i bratem (France © BnF). Zdj. 2. Matka Marka Twaina (France © BnF). Właśnie po śmierci matki Marcel Proust rozpoczął pisanie swojego opus magnum w siedmiu tomach. Niektórzy krytycy literaccy zakładają, że gdyby nie stawiała mu wysokich wymagań, gdyby wciąż go nie kontrolowała (w swoich listach do syna prosiła o szczegółowe raportowanie jej, jak spędził dzień - zostawiała nawet miejsca wykropkowane, gdzie miał wpisać, o której wstał, wrócił do domu i położył się spać), nie napisałby W poszukiwaniu straconego czasu. Są tacy, którzy przekonują, że nawet po śmierci matki dążył w znacznej mierze do tego, by ją zadowolić poziomem swoich prac. Zdj. 3. Marguerite Duras z matką (© Collection Jean Mascolo/Sygma/Corbis). Zdj. 4. Sylvia Plath z matką i bratem (© W inny sposób mama wpłynęła na Sylvię Plath. Relacja poetki z matką stała się niemal legendarna po tym, jak opublikowano ich korespondencję i autobiograficzną powieść Plath Szklany klosz, w której roi się od zdań z mniej lub bardziej niedomówioną pretensją: „Matka siada na skraju łóżka, kładzie rękę na moje udo. Jest pełna miłości, pełna wyrzutów” czy „Wyobrażałam sobie twarz matki - blady księżyc ze zbolałym wyrazem twarzy...”. Na szczęście inni pisarze i poeci miewali lepsze relacje z matkami. Przykładem synowskiej bliskości jest Juliusz Słowacki, który marce zwierzał się, pisał do niej setki listów i adresował do niej wiele swojej poezji. Czule o matce pisał też Albert Camus: "Moja matka też była taka, jakby przygaszona, i to w niej kochałem, i zawsze chciałem z nią być razem. Minęło osiem lat, a nie mogę powiedzieć, że nie żyje. Gasła tylko coraz bardziej i kiedy odwróciłem się już jej nie było". W podobnym tonie refleksje snuje amerykańska pisarka Joyce Carol Oates: "Matka cię kocha niezależnie od wszystkiego i zawsze ci wybaczy, tyle że któregoś dnia ta jej miłość wygasa i odtąd już żyjesz na własną rękę". Zdj. 5. Stephen King z matką (Foto z Zdj. 6. Agatha Christie jako mała dziewczynka. Agatha Christie z kolei dodaje: "Nie ma nic, co równałoby się z miłością matki. Nie zna żadnych praw, żadnej litości. Bez skrupułów i bez wahania niszczy wszystko, co stanie jej na drodze". Według Marguerite Duras "nasze matki na zawsze pozostaną dla nas najdziwniejszymi, najbardziej szalonymi osobami, jakie spotkaliśmy". Coś o tym szaleństwie wiedział też Salinder, który powiedział, że "wszystkie matki są trochę szalone". Mark Twain przyznawał z kolei, że "moja matka miała ze mną sporo kłopotów, ale chyba jej się to podobało". Ilustr. 1. George Eliot z rodzicami (Jonathan Budington 1796). Ilustr. 2. George Herbert z matką (Charles West Cope 1811-1890). George Eliot wspominała: "Życie zaczynało się dla mnie co dzień od pobudki i patrzenia w kochającą twarz mojej matki". George Herbert dodaje do tego spostrzeżenie: "Jedna dobra matka warta jest stu nauczycieli". Pamiętacie słowa sławnego pisarza o matce? Piszcie! Nie wahajcie się też dodawać inne przykłady relacji literatów z matkami. BbEnQio.
  • 6dkgoyephh.pages.dev/14
  • 6dkgoyephh.pages.dev/13
  • 6dkgoyephh.pages.dev/20
  • 6dkgoyephh.pages.dev/35
  • 6dkgoyephh.pages.dev/92
  • 6dkgoyephh.pages.dev/24
  • 6dkgoyephh.pages.dev/20
  • 6dkgoyephh.pages.dev/12
  • kochałem się z własną matką